tag:blogger.com,1999:blog-74573401774015225852024-03-05T15:25:09.992-08:00InvincibleAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.comBlogger15125tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-48511905349798279742015-01-24T03:28:00.002-08:002015-01-24T03:28:39.741-08:00Przepraszam że nic nie dodawałam Misiaki, jestem w szpitalu i nie mam za bardzo teraz siły i czasu na dodawanie i tłumaczenie. Wcześniej nawet nie miałam jak napisać, dopadł mnie brak internetu. Jeszcze trochę tu pewnie poleżę i czeka mnie dużo jeżdżenia po Polsce, więc... blog jest chyba zawieszony do odwołania. Wrócę tak szybko, jak tylko będę mogła xxAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-86490408621946476622014-12-31T08:12:00.000-08:002014-12-31T08:12:29.847-08:00Misiaki!<br />2015 zbliża się wieeeeelkimi krokami i z tej okazji chciałabym złożyć Wam życzenia!<br />
<br />
<br />
<ul>
<li>Żeby każdy dzień w 2015 był produktywny i zbliżał Was do spełnienia marzeń</li>
<li>Żebyście miały dużo cierpliwości do debili, bo wiem, że to czasem się przydaje</li>
<li>Żeby nauka lub praca łatwo Wam przychodziły, bo nie ma nic gorszego od lenistwa</li>
<li>Dużo zdrówka i kasiury</li>
</ul>
<div>
<span style="font-size: large;">Szczęśliwego Nowego Roku, uwielbiam Was Aniołki! ♥</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-58337578721590430872014-12-30T11:29:00.002-08:002014-12-30T11:29:40.948-08:00Rozdział 10. { Aż tak tragicznie? }Diana's POV<br />
<br />
<div class="MsoNormal">
Siedziałam nad tym cholernym kawałkiem papieru już ponad
godzinę, nie mogąc znaleźć żadnych odpowiednich słów. Chciałam dokładnie
określić to, co czułam, ale nie potrafiłam. Całość była pomazana i pokreślona,
właściwie nic mi nie pasowało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Westchnęłam cicho i wstałam od biurka, chodząc w kółko po
pokoju. Za dwie godziny przychodzi Zayn i Bonnie, cudem udało mi się
zorientować w materiale na studia i chociaż mam jakieś milion tematów do
nadrobienia, to chyba dam radę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kluczowy problem tkwił w mojej małżeńskiej przysiędze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ludzie mówią na ślubach tak pięknie. Termin przypadał na
przyszły tydzień i byłam cholernie zdenerwowana, a w dodatku miałam tylko
sukienkę i fotografa. Niall nie kupił nawet garnituru. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Usłyszałam ciche pukanie i odwróciłam się w stronę drzwi.
Zobaczyłam mojego pięknego Anioła, który opierał się o ramę drzwi. Uśmiechnęłam
się i podeszłam do niego, łapiąc jego rękę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Coś się stało?- uniosłam brew, wpatrując się w jego oczy.
Pokręcił głową i odwzajemnił mój uśmiech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie- odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie. Oparłam się
rękami o jego klatkę piersiową i odsunęłam z powrotem, przenosząc wzrok na jego
oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Przecież widzę- pokręciłam głową i sięgnęłam ręką do jego
policzka. Westchnął cicho i wyminął mnie, siadając na moim łóżku. Przeczesał
palcami włosy i usiadł po turecku, przyciągając nogi mocno do siebie. Moje
spojrzenie złagodniało i usiadłam obok, obejmując go ręką w talii. Oparłam
brodę o jego ramię- Co się dzieje, kochanie?- ponowiłam pytanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Po prostu…- zaczął i oblizał usta- Jesteś tego pewna?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czego?- zmarszczyłam brwi i odwróciłam jego twarz do
siebie, żeby móc na niego spojrzeć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Tego wszystkiego- machnął ręką, a ja od razu się odsunęłam.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Co masz na myśli?- zapytałam nerwowo- Wycofujesz się?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie- zapewnił mnie szybko i wstał, łapiąc moje ramiona- Ja
nie, ale… ty nie chcesz?- wymamrotał, a w jego oczach błysnął ból. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Niall, o co chodzi?- przechyliłam głowę, nie mogąc nic
zrozumieć. Westchnął jeszcze raz i odwrócił się przodem do ściany, a bokiem do
mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Po prostu wiem, jak bardzo chciałaś mieć dzieci- powiedział
ledwo słyszalnie, a we mnie coś pękło. Podeszłam bliżej i wtuliłam się w niego
mocno, przymykając oczy. Staliśmy w tej pozycji jeszcze przez kilka minut,
zanim odsunęłam się i przyciągnęłam go do siebie, opierając swoje czoło o jego
i patrząc głęboko w oczy chłopaka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Posłuchaj mnie teraz- zaczęłam i odetchnęłam głęboko- Trzymałam
się tej miłości wszystkim czym mogłam, bo nie potrafię bez ciebie funkcjonować.
Nie chcę cię znowu stracić. Nie mogę cię znowu stracić- poprawiłam się,
uśmiechając się delikatnie- Nic mi ciebie znowu nie zabierze, rozumiesz? Żadne
kłótnie, żadni zazdrośnicy, a na pewno żadne plany, które tak naprawdę mało
znaczą. Chcę tylko ciebie i kocham tylko ciebie, głupi głupku- dokończyłam i
pocałowałam go delikatnie. Odwzajemnił to, ale po chwili się odsunął. Chciał
coś powiedzieć, ale szybko mu przerwałam- A jeśli masz zamiar zapytać, czy
jestem tego pewna, albo poprosić, żebym to przemyślała, to cię wykopię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Pokiwał głową i uśmiechnął się, przytulając mnie do siebie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jesteś moim najukochańszym Aniołkiem. Tylko moim-
wymamrotałam niewyraźnie i pocałowałam jego skórę odkrytą przez materiał
koszulki- Chciałabym, żebyś zawsze o tym pamiętał- dokończyłam, a on pokiwał
głową. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kocham cię- odpowiedział cicho. Uśmiechnęłam się czule i
przyciągnęłam go do siebie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Pocałuj mnie- zażądałam, śmiejąc się cicho. Złapał mnie w
talii i pochylił się, łącząc nasze usta. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po chwili odsunęłam się i pociągnęłam go za włosy. Poczułam
w brzuchu trzepotanie, kiedy zrobił tą swoją minę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A teraz spadaj kupić garnitur- powiedziałam i poklepałam go
po ramieniu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czy to rozkaz?- zaśmiał się i pokręcił głową. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Owszem- potwierdziłam i oparłam rękę na biodrze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-A co dostanę w zamian?- mruknął mi na ucho. Uniosłam brew i
ponownie przyciągnęłam go do siebie. Przygryzłam płatek jego ucha i pocałowałam
go w szyję. Usłyszałam cichy jęk wyrywający się z jego ust, gdy przejechałam
językiem po jego czułym punkcie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nagrodę- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jaką?- spojrzał na mnie z zaciekawieniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Uścisk dłoni- odpowiedziałam i uciekłam na łóżko, chowając
się pod kołdrą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jesteś straszna- usłyszałam i poczułam, że kładzie się obok
mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ale za to mnie kochasz- wzruszyłam ramionami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-O. MÓJ. BOŻE. DLACZEGO NIE MÓWIŁAŚ MI WCZEŚNIEJ?- ryknęła
Bonnie, gdy powiadomiłam ją o zaręczynach. Zaśmiałam się i spojrzałam na Zayna,
który podejrzliwie mrużył oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie było kiedy- wzruszyłam ramionami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Przyprowadzisz go tutaj?- zapytał chłopak, wpatrując się we
mnie intensywnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Zayn, proszę- wymamrotałam i zarumieniłam się lekko- Nie
testuj go. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wcale nie chcę go testować!- oświadczył i uniósł ręce w
geście niewinności- Chcę go tylko poznać. Będziemy kumplami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czyli chcesz go przetestować- podsumowałam i skrzyżowałam
ręce na klatce piersiowej- Słuchaj, Zayn…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ty słuchaj!- przerwał mi ze śmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, pozwól mi dokończyć. Żadnych krępujących pytań o
rodzinę, plany na przyszłość, szkołę, pracę, przyjaciół, byłe dziewczyny,
mieszkanie, dzieci, przeprowadzkę i żadnych, ale to żadnych komentarzy odnośnie
tatuaży i kolczyków. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Tatuaży i kolczyków?!- spojrzał na mnie z przerażeniem, a
ja tylko wywróciłam oczami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Wcale nie ma ich aż tak dużo. Większość kazałam mu wyjąć, ale
nie w tym rzecz, do cholery!- uśmiechnęłam się- Nie przesłuchuj go. To nasza
rodzina, a nie żaden główny podejrzany, jasne?- uniosłam brew, cierpliwie
czekając na odpowiedź.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jasne- mruknął z niezadowoleniem. Westchnęłam, bo
wiedziałam, że ten uparty osioł i tak zrobi to, co uzna za słuszne i konieczne.
Pieprzony bohater. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Czego się napijecie?- zapytałam i po zapamiętaniu zamówień,
ruszyłam do kuchni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zapowiadało się na długie oględziny. Niall niezręcznie wiercił
się na kanapie, dopóki nie usiadłam obok i nie złapałam jego ręki w swoją.
Pogłaskałam lekko jego skórę i uśmiechnęłam się, przy okazji mrożąc Zayna
spojrzeniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Przestań- powiedziałam bezgłośnie, kiedy blondyn odwrócił
ode mnie wzrok. Zayn tylko wzniósł oczy do góry i napił się kawy, uśmiechając
się przyjaźnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Więc, jak długo jesteście razem?- zapytał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Niall spojrzał na mnie z paniką. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Prawie rok- odpowiedziałam za niego, nieco mijając się z
prawdą. Zayn nie musiał wiedzieć wszystkiego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To świetnie- stwierdził po chwili, a Bonnie ścisnęła
ostrzegawczo jego udo- Jesteście dobraną parą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Prawie wybuchłam śmiechem, gdy to usłyszałam. Nie mógł
wymyślić większej bredni. Ja z delikatnym makijażem, raczej ciemną karnacją pasowałam
do chłopaka pokrytego od stóp do głów tatuażami? Boże, mógł bardziej się
postarać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dzięki- powiedział Niall i odchrząknął. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Godzinę później na szczęście musieli się zbierać i te
okropne męki się skończyły. Kiedy wychodzili i już myślałam że Zayn niczego
głupiego nie odwali, pochylił się i powiedział do Nialla, że ma być dla mnie
dobry. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Boże, dopomóż. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie było chyba aż tak źle- stwierdził Niall, gdy zostaliśmy
sami. Pokiwałam głową i objęłam go w pasie, patrząc w górę na jego oczy- Dobra,
nie oszukujmy się. Było tragicznie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Roześmiałam się i wtuliłam się w jego ciało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Zayn mnie nienawidzi- wymamrotał cicho. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
-On w ten sposób okazuje sympatię. Będziecie kumplami-
obiecałam i uderzyłam go w ramię. <o:p></o:p></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-18336600993073132982014-12-11T13:00:00.003-08:002014-12-11T13:00:52.328-08:00Rozdział 9. { Twoja kolej }Odetchnęłam cicho, błądząc leniwie dłonią po jego talii. Uśmiech zawitał na moich ustach, gdy poczułam jego opuszki palców muskające delikatnie moje. Po chwili splótł nasze dłonie i przyciągnął mnie bardziej do siebie, skutkiem czego prześcieradło przesunęło się w dół mojej klatki piersiowej. Sięgnęłam po nie ręką i przycisnęłam do swojej skóry.<br />
-Nie musisz się zakrywać- zapewnił mnie wesoło, całując wierzch mojej ręki- Wiesz, właśnie widziałem cię nago.<br />
-To nie ma znaczenia- zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w ramię, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi- Tęskniłam za twoim zapachem- wymamrotałam cicho i zamknęłam oczy.<br />
Poczułam, że odwraca głowę w moją stronę i przygląda mi się z zainteresowaniem.<br />
-Pachniesz jak życie- uśmiechnęłam się szeroko- Słodko i orzeźwiająco za jednym razem, jak lato i zima. A twoje włosy zawsze pachną tym charakterystycznym męskim szamponem- zachichotałam- We wnętrzu lewej dłoni masz bliznę i tęskniłam za jej szorstkim dotykiem- podniosłam wzrok i skrzyżowałam nasze spojrzenia.- I masz łaskotki pod żebrami. Tęskniłam za twoim śmiechem. Każdego dnia, kiedy byłam sama, wyobrażałam sobie, że jesteś obok mnie i się uśmiechasz. Albo głaszczesz moją rękę, tak jak teraz- ścisnęłam mocniej jego palce.<br />
Ta chwila była cudowna. Leżeliśmy razem, przykryci niewyprasowanym prześcieradłem, a na podłodze walały się ubrania. I niczego więcej nie chciałam.<br />
-Kocham ten punkt na twojej szyi, który sprawia, że tak jęczysz- uśmiechnęłam się, muskając ustami skórę pod jego uchem. Od razu przygryzł wargę i zamknął oczy, żeby nie dać mi satysfakcji. Przerzuciłam nogę przez jego biodro i zassałam delikatnie to miejsce- Gotowy na rundę drugą?<br />
<span style="color: red;">________________________________</span><br />
<b><span style="color: red;">OD TEGO MIEJSCA BĘDZIE SEKS, WIĘC JEŚLI CHCECIE TO OCZYWIŚCIE MOŻECIE TO POMINĄĆ, JA NIE BIORĘ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA USZCZERBKI NA PSYCHICE I TAK DALEJ, BLA BLA BLA.</span></b><br />
<span style="color: red;">______________________________</span><br />
<br />
Jego oczy rozszerzyły się pod wpływem moich słów. Sięgnął rękoma do moich nadgarstków i spróbował mnie przewrócić pod siebie, ale go powstrzymałam.<br />
-Teraz do ty jesteś na dole- uśmiechnęłam się jeszcze szerzej przy jego uchu, słysząc zduszony jęk z jego strony.<br />
Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej i niemal od razu wyczułam szalone bicie jego serca. Niall patrzył na mnie z zainteresowaniem, niecierpliwie czekając na mój kolejny ruch. Przygryzłam wargę i wbiłam paznokcie w jego wrażliwą skórę, obserwując uważnie wyraz twarzy Anioła. Jego usta się rozchyliły, a głowa automatycznie odchyliła do tyłu.<br />
-Spójrz na mnie- mruknęłam mu na ucho i pociągnęłam lekko za jego jasne włosy. Otworzył oczy i utkwił spojrzenie w moich ustach. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go, przechylając głowę. Cichy jęk wyrwał się z jego gardła, na tylko mocniej pociągnęłam kosmyki chłopaka.<br />
Poczułam jak wierci się pode mną, bezradnie wyrzucając biodra w górę. Pocałowałam jego szczękę i przesunęłam głowę, dotykając jego nosa swoim.<br />
-Ktoś tu jest niecierpliwy, hmm?- droczyłam się, wpatrując się w jego oczy. Mogłam założyć się, że wywrócił oczami.<br />
-Diana- wymamrotał przez zaciśnięte zęby.<br />
-Słucham, kochanie?- zapytałam niewinnie i przejechałam palcem wskazującym w dół jego uda.<br />
-Zrób coś.<br />
-Musisz ładnie poprosić- oświadczyłam, obniżając usta na jego ramię.<br />
-Kurwa- przeklął i oblizał usta, jednocześnie zaciskając palce na pościeli. Poruszyłam się lekko, ocierając się swoimi biodrami o jego.<br />
-Nieładnie jest przeklinać, Aniołku.<br />
-<i>Proszę-</i> usłyszałam, a na moje usta od razu wpłynął uśmiech satysfakcji.<br />
Poprawiłam swoją pozycję i wsunęłam w siebie jego penisa, od razu przywracając go do pozycji siedzącej. Patrzył na mnie wygłodniałym wzrokiem, gdy powoli zaczęłam się poruszać.<br />
Minęły może trzy, a może cztery minuty, gdy jego oddech zaczął stawać się coraz szybszy. Przyspieszyłam ruchy swoich bioder i pochyliłam się, żeby zrobić na jego idealnie białej szyi jeszcze jeden fioletowy ślad.<br />
Doszedł chwilę potem. Siedzieliśmy przytuleni do siebie jeszcze przez dłuższą chwilę, wsłuchując się w bicie swoich serc. Uśmiechnęłam się czule i odgarnęłam kosmyk włosów z jego czoła, kładąc się obok i przykrywając nas cienkim kocem. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, przyciskając usta do mojego czoła.<br />
-Cholernie cię kocham- wyszeptał, wtulając się mocniej w moje ciało.<br />
-Śpij- odpowiedziałam i poczułam łzę wypływającą z mojego oka, gdy poczułam, jak jego tętno się wyrównuje i zasypia.- Ja ciebie też.<br />
<br />
~<br />
<br />
Obudziłam się z bólem głowy. Było to spowodowane pewnie tym, że przez pół nocy nie spałam, przewracając się z boku na bok.<br />
Bałam się. Bardzo się bałam, że to wróci.<br />
Dzień zapowiadał się optymistycznie. Mieliśmy zejść na ziemię, spotkać się z Zaynem, Bonnie, zobaczyć, jak mają się studia (i czy jeszcze w ogóle z nich nie wyleciałam).<br />
Postanowiłam nie oceniać tego dnia tak od razu.<br />
Niall przywitał mnie buziakiem w policzek. Wstałam z łóżka kilka minut później i poczłapałam do łazienki, żeby umyć zęby i uspokoić włosy sterczące we wszystkie strony. Westchnęłam i przeczesałam je kilka razy, doprowadzając je do względnego porządku.<br />
Pomalowałam rzęsy i nałożyłam podkład. Wydawało się, jakby nic się nigdy nie stało.<br />
Ubrałam się w jasne dżinsy, pierwszą lepszą koszulkę i sweterek. Było przeraźliwie cicho. Spokój jeszcze nigdy wcześniej nie wprowadzał mnie w takie zdenerwowanie.<br />
Wszystko było podejrzane. <i>Wszystko </i>mogło być ciszą przed burzą.<br />
<br />
~<br />
<br />
Wyszliśmy z domu Nialla około południa. Przed wyjściem zrobił śniadanie i kiedy zobaczyłam masło na jego czole, nie mogłam powstrzymać śmiechu.<br />
-Jesteś uroczy- oświadczyłam, na co tylko mrugnął.<br />
Odbiegając od tematu, to przerażające, ile na śniadanie potrafi zjeść tak chuda osoba. Powinien wziąć udział w jakiejś olimpiadzie.<br />
Złapał moją dłoń i pocałował mnie jeszcze raz. Robił to tak często, jakby nie potrafił się mną nacieszyć.<br />
Kamienie skrzypiały pod moimi stopami, kiedy powolnym krokiem zmierzaliśmy w stronę bramy. Posłałam mu szeroki uśmiech i ścisnęłam jego palce, żeby upewnić się, że wciąż tu jest.<br />
Nagle przed nami niemal wyrosła kobieta. Nie widziałam jej, przeoczyłam moment, kiedy pojawiła się przed nami. Minęła nas, a ja aż otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.<br />
Miała piękne, duże, białe skrzydła. Odwróciła się i spojrzała na mnie przez ramię, uśmiechając się delikatnie. Chciałam coś powiedzieć, ale odebrało mi mowę. Pokazała palcem na Nialla i po chwili umieściła go na swoich ustach, dając mi znak, żebym nic mu nie mówiła. Pokiwałam głową i odeszłam, kręcąc lekko głową.<br />
Teraz wiem, dlaczego Eva wydawała mi się znajoma. W przyszłości została Anielicą.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Czy seks rekompensuje długą nieobecność? Hahaha, mam nadzieję.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Miłego zbliżającego się weekendu! </b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-47586884407126265492014-11-17T11:09:00.002-08:002014-11-17T11:09:26.901-08:00Rozdział 8. { Idealnie zniszczenie chwili }Diana's POV<br />
<br />
W ciągu tych kilku godzin naprawdę dużo płakałam. Nie potrafiliśmy się sobą nacieszyć, ja, mama i tata mieliśmy sobie zbyt wiele do powiedzenia. Mówiłam im o całym swoim życiu, o marzeniach, o nowych przyjaźniach, Zaynie i Bonnie. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Twarz zaczynała mnie już boleć.<br />
Oni też płakali. Tęsknili i żałowali, że nie mogli być przy mnie w tych wszystkich chwilach. Chcieli zobaczyć Zayna. Chcieli zostać przy nas i patrzeć, jak układamy sobie życie.<br />
Obiecałam ich, że będę ich odwiedzać, kiedy tylko będę mogła. I że przyniosę im zdjęcie Zayna w ramce. Mama powiedziała, że ma dla niego honorowe miejsce.<br />
W końcu musieliśmy się zbierać. Pożegnanie było długie, chociaż wiedzieliśmy, że jest ono tymczasowe. Ściskałam mamę kurczowo i nareszcie miałam szansę znowu poczuć jej perfumy, których zapachu już dawno zapomniałam. Dłonie taty wciąż były tak samo chropowate i nieprzyjemne, ale właśnie z tym średnio komfortowym dotykiem jego palców czułam się bezpieczna i kochana.<br />
Wyszliśmy za próg, a moje buty stukały w brązowe deski werandy. Niall złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, całując mnie w czoło.<br />
-Jestem ci niesamowicie wdzięczna- westchnęłam, głaszcząc jego plecy. Poczułam, że uśmiecha się przy mojej skórze.- Blizny się zagoiły?- zapytałam i sięgnęłam dłonią pod jego koszulkę. Zmarszczyłam brwi, kiedy nie poczułam żadnej wypukłości.- Hej, co się...<br />
-Odzyskałem je- oświadczył i rozwinął skrzydła. Moje oczy zaszkliły się, gdy jego tęczówki stały się czarne.<br />
-O mój Boże...- zakryłam usta ręką. Poczułam łzę spływającą po moim policzku, kiedy znów zaczęłam szeroko się uśmiechać- Ja... Ja nie wiem co powiedzieć, Jezu, to fantastycznie!- zaśmiałam się, obejmując go rękoma w szyi. Podniósł mnie i okręcił dookoła.<br />
Chciałam, żeby zawsze już tak było. Żeby nic już więcej nam się nie stało, żebyśmy już zawsze byli ze sobą. Żebym zastanawiała się, co zrobić na obiad, a nie czy przeżyję dzisiaj. Chciałam być beztroska.<br />
-Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mocno cię kocham- powiedział, przechylając głowę. Spojrzałam w jego oczy i poprosiłam cicho, żeby zwinął skrzydła. Potrzebowałam zobaczyć ich prawdziwy kolor.<br />
-Zawsze. I na zawsze- szepnęłam, dotykając palcem jego ust. Zamknął oczy i westchnął, przysuwając się bliżej do niego.<br />
-Potrzebuję cię- dodał po chwili.- Potrzebuję cię, żeby nie zwariować.<br />
<br />
~<br />
<br />
Wybraliśmy się na długi spacer. Cały czas patrzyłam z dołu na jego zarumienione od śmiechu policzki i zmarszczki, które robiły mu się przy oczach, gdy się śmiał. Żałowałam, że nie mam ze sobą aparatu. Zamiast tego robiłam zdjęcia w pamięci, mając nadzieję, że nigdy nie zbledną.<br />
-Bałam się- przyznałam nagle, zatrzymując go w pół kroku- Że już nie dostanę szansy, żeby znowu się do ciebie uśmiechnąć.<br />
-Dostałaś ją- odparł i ścisnął moją rękę- I masz ich jeszcze miliony- zrobił pauzę- Ktoś koniecznie chciałby cię zobaczyć.<br />
Godzinę później byliśmy przed domem Eleanor.<br />
<br />
~<br />
<br />
Powitania były długie i wzruszające. Stanęłam przed dziewczyną, kiedy wreszcie pozwoliła mi wstać z kanapy. Wyprosiła Nialla, a on tylko wstał i wyszedł do kuchni.<br />
Z szerokim uśmiechem podeszła do szafy i zaczęła w niej grzebać, po chwili odwracając się do mnie przodem.<br />
-Gotowa?- zapytała, wyraźnie podekscytowana.<br />
-Na co?- zapytałam ze zdezorientowaniem. Nie odpowiedziała, tylko wyjęła jeden wieszak i pokazała mi go.<br />
Usta mimowolnie mi się rozchyliły. Widok przede mną był niesamowity. Zaśmiała się cicho na widok mojej miny.<br />
Materiał sięgał ziemi. Całą długość sukienki pokrywały maleńkie diamenciki błyszczące w promieniach słońca, a w pasie była ściągnięta. Podeszłam bliżej i dotknęłam delikatnie rękawa sukienki. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpadnie. Wyglądała niesamowicie misternie.<br />
-Wow...- było jedynym, co byłam w stanie powiedzieć.<br />
-Przymierzysz?- zapytała z nadzieją w głosie.<br />
-Jasne- uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam rozbierać, żeby móc ją na siebie wsunąć jak najszybciej. Pomogła mi ją zapiąć na plecach. Do tego miałam buty na obcasie, ale tym razem ich nie przymierzyłam.<br />
Odwróciłam się przodem do lustra. Prawie nie poznawałam siebie. Nie miałam makijażu, a włosy pojaśniały mi od słońca, na którym ćwiczyłam ciosy. Schudłam. Miałam wyraźniejsze kości policzkowe.<br />
-Będziesz najpiękniejszą panną młodą- szepnęła mi do ucha, a ja poczułam, że znowu się wzruszam.- Hej, tylko nie płacz. Ciesz się. Wychodzisz za mąż.<br />
-Cieszę się- powiedziałam z szerokim uśmiechem, odwracając się przodem do niej- Dziękuję ci.<br />
-Nie ma sprawy- wzruszyła ramionami i pogłaskała moją rękę.<br />
<br />
~<br />
<br />
Wieczorem nareszcie mieliśmy czas tylko dla siebie. Niall pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju i uśmiechał się do mnie cały czas, trzymając mnie blisko siebie.<br />
-Boli?- zapytał, przebiegając ręką po moich plecach. Przełknęłam ślinę i pokręciłam głową, obejmując go za szyję. Każda chwila wydawała mi się ważna i nie chciałam stracić już żadnej.<br />
Chłonęłam jego piękno. Kilka piegów na jego nosie. Jedno niesforne pasmo włosów, które zawsze wysuwało mu się z niemal idealnie ułożonego quiffa. Uśmiechnęłam się czule i poprawiłam je, umieszczając je w odpowiednim miejscu. Pocałował moją dłoń i zamknął oczy, chowając twarz w mojej szyi.<br />
Złapał mnie w talii i zaczął nami delikatnie poruszać. Postawił mnie na swoich palcach. Tańczyliśmy do rytmu nieistniejącej muzyki, którą potrafiliśmy usłyszeć tylko my. Nikt inny. Byliśmy tylko my. Kochałam tę chwilę. Z perspektywy czasu stwierdziłam, że te kilka minut było moimi ulubionymi w całym życiu. Nigdy nie byłam szczęśliwsza, nawet na własnym ślubie. Tutaj byliśmy sami.<br />
Pocałował moją szczękę. Westchnęłam, wsuwając palce w jego włosy. Odsunął się i spojrzał na mnie, jego wzrok błąkał się gdzieś pod moim nosem. Przygryzłam wargę i usłyszałam jego cichy jęk. Sekundę później już mnie całował. Zadarłam głowę, żeby było nam wygodniej.<br />
-Kocham cię- powiedział, na co odpowiedziałam tym samym- Diana?<br />
-Tak?- zapytałam, głaszcząc jego policzek.<br />
-Obiecaj mnie, że nigdy mnie nie opuścisz.<br />
-Niall?- szepnęłam w jego usta.<br />
-Tak?<br />
-<i>Przysięgam- </i>odpowiedziałam cicho, przyciągając go do siebie ponownie. Uśmiechnął się lekko, a ja to odwzajemniłam. Oblizałam usta, tym samym przebiegając językiem po jego dolnej wardze.- Och, mam jeszcze jedną sprawę.<br />
-Słucham cię.<br />
-Nie chcę psuć tego romantycznego nastroju...- zaczęłam, bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli- Ale wyglądasz nieprzyzwoicie dobrze w tym kolorze, a ja mam ochotę na seks.<br />
Zaśmiał się szczerze i pokręcił głową, ciągnąc mnie do łóżka.<br />
-Czego tylko zapragniesz.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Hehe, ale Was zrobiłam. Jestem straszna, wiem. hehe. </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Sprawa z komputerem się przedłużyła, dlatego jest tak późno. Przepraszam.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Miłego tygodnia! Xx.</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-82863611366957935512014-10-26T12:04:00.002-07:002014-10-26T12:04:27.824-07:00Rozdział 7. { Zobaczyć śmierć }Diana's POV<br />
<div>
<br /></div>
<div>
Odwróciłam głowę w stronę Nialla, wpatrując się w jego profil. Rozcięte plecy jakby na chwilę przestały mnie boleć, a w brzuchu poczułam ukłucie tęsknoty.</div>
<div>
Sięgnęłam ręką do tyłu, krew leciała mi dość mocno. Niall odepchnął ode mnie Brandona, który się tego nie spodziewał, a ja usiadłam powoli na ziemi. </div>
<div>
Tylko zachowaj spokój, powtarzałam sobie w myślach. </div>
<div>
Rozdarłam sukienkę na samym dole i przyłożyłam kawałek materiału do krwawiącej rany. Spod przymykających się powiek oglądałam walkę, słabo mamrocząc coś pod nosem. Brandon uderzył go w nos. Niall popchnął go na ścianę. Na chwilę odwróciłam wzrok, żeby szybko poprawić swój prowizoryczny opatrunek, byłam zbyt słaba by wstać. </div>
<div>
Kiedy moje oczy wróciły do nich, zobaczyłam coś, czego nie zapomnę do końca życia. </div>
<div>
Zobaczyłam śmierć. </div>
<div>
Delikatny szok wymalowany na jego twarzy. Krótkie spojrzenie na przebity mieczem brzuch. Lekko rozchylone usta, gdy wpatrywał się w swojego zabójcę. Powoli gasnący blask w oczach i ostatnia próba pozbycia się ostrza. </div>
<div>
Oczywiście daremna. </div>
<div>
Spojrzał na mnie po raz ostatni, a potem osunął się na kolana i upadł.</div>
<div>
Cholera, życie kończy się tak szybko. </div>
<div>
Poczułam na policzku jedną łzę wypływającą z kącika mojego oka. Ten widok był naprawdę okropny. Nikt nigdy nie powinien widzieć czegoś takiego. </div>
<div>
Niall znalazł się obok mnie w mgnieniu oka. Złapał mnie delikatnie i pociągnął na swoje kolana, przyciągając mnie do siebie i całując moją skroń.</div>
<div>
-Będzie dobrze- obiecał szeptem i zdjął własną koszulkę, zastępując nią kawałek sukienki. Przyciskał ją mocno do rany i zerkał na nią co kilkanaście sekund. Przez ten cały czas nucił mi coś na ucho albo po prostu do mnie mówił, nie pozwalając mi zasnąć. </div>
<div>
Uchyliłam powieki i spojrzałam na swoje dłonie. Były czyste, bez żadnego śladu tajemniczych tatuaży. Zmarszczyłam brwi i uniosłam ją, kładąc na jego policzku. Uśmiechnęłam się, kiedy nasze oczy się spotkały. </div>
<div>
-Nie umrę- powiedziałam cicho i przyciągnęłam go do siebie za szyję, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. </div>
<div>
Odwzajemnił mój uśmiech i odsunął się po chwili, ogarniając moje włosy z czoła. </div>
<div>
-Cholernie za tobą tęskniłem- przyznał, zamykając oczy i tuląc mnie do siebie. </div>
<div>
-Mam ci dużo do opowiedzenia- odparłam i przejechałam kciukiem po jego szczęce. </div>
<div>
-Wiem- wyszeptał, całując mnie jeszcze raz. </div>
<div>
O tym marzyłam. Chciałam go znów spotkać, zobaczyć, dotknąć jego twarzy. Nacieszyć się ciepłem bijącym od jego ciała, które zawsze było dla mnie takie dobre i idealnie pasowało. Spojrzeć w jego oczy i odnaleźć to jedno miejsce, gdzie błękit przechodzi w szarość. Pocałować go pod uchem. Spleść palce i nigdy ich już nie rozłączać. </div>
<div>
Być razem znowu. </div>
<div>
-Kocham cię- wyznałam, przechylając lekko głowę. </div>
<div>
-Kocham cię- odpowiedział po kilku sekundach, upewniając się wcześniej, że tym razem to nie było pożegnanie. </div>
<div>
Och, Słońce. Jeszcze się nie żegnam.<br />
<br />
~<br />
<br />
Obudziło mnie mocne słońce. Podskakiwałam lekko, a kiedy otworzyłam oczy, już wiedziałam, dlaczego.<br />
Szłam.<br />
A właściwie to ktoś mnie niósł.<br />
Przetarłam oczy wierzchem dłoni i spojrzałam na Nialla. Nasze oczy momentalnie się spotkały.<br />
Uśmiechnął się do mnie, a mi prawie zrobiło się słabo, mimo że nie stałam. Odwzajemniłam jego uśmiech, a on przycisnął mnie mocniej do siebie.<br />
-Dobrze się spało?- zapytał, poprawiając mnie w swoich ramionach.<br />
-Najlepiej- odpowiedziałam i przechyliłam głowę, zerkając w jego oczy. Nic więcej nie mówił przez następne kilka minut. Nie potrzebowaliśmy słów.<br />
Jednak gdy minęło pół godziny, ja musiałam wiedzieć, gdzie jesteśmy.<br />
-Idziemy do domu- odpowiedział spokojnie i spojrzał na mnie- Ktoś na ciebie czeka.<br />
W tym momencie uświadomiłam sobie, że przez cholernie długi czas nie widziałam się z Zaynem. Zaczynałam też tęsknić za Harrym i Eleanor. I studiami. Za całym swoim dawnym życiem.<br />
-Ile czasu minęło?- zapytałam, marszcząc brwi.<br />
-Niedużo- odpowiedział spokojnie- Nikogo nie powinna zaniepokoić twoja nieobecność- zapewnił mnie i posłał mi delikatny uśmiech.<br />
Położyłam dłoń na jego szyi i przyciągnęłam go do siebie, łącząc nasze usta. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy, przytulając go mocno do siebie. Zawijałam na palcu włosy, które lekko kręciły mu się na karku i po chwili nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Odsunęłam się i przygryzłam wargę, spoglądając w jego oczy.<br />
-Nie mogłam się powstrzymać- wyznałam po chwili i oboje się roześmialiśmy.<br />
-Tęskniłem- szepnął i usiadł na ziemi pod drzewem, sadzając mnie na swoich kolanach.<br />
-Już nie musisz- odparłam równie cicho, przechylając głowę.<br />
Musieliśmy odpocząć. Od hałasu, śmierci i tajemnic.<br />
-Wiesz, ten Brandon nie był człowiekiem.<br />
Zamarłam, kiedy o nim wspomniał. Wszystko się we mnie napięło, a lekki ból w plecach od razu powrócił. Przełknęłam ślinę, kiedy uderzyły we mnie bolesne wspomnienia.<br />
-A czym?<br />
-Nie wiem- wzruszył ramionami i pocałował mnie jeszcze raz- Ale widziałem, jak zmieniał się w człowieka z koguta.<br />
<br />
~<br />
<br />
Do Nieba dotarliśmy kilka dni później. Mogłam już chodzić i rozglądałam się dookoła, cały czas się uśmiechając. Niall splótł nasze palce, jego ciepła dłoń objęła moją i zaczęła ją ogrzewać. Dzięki temu wiedziałam, że już więcej nie pozwoli mnie skrzywdzić. Od teraz mogę czuć się bezpiecznie.<br />
Całował mnie przez cały czas. Całował moje policzki, skronie, szyję i usta. Czoło. Ręce. Ramiona. Jakby nie mógł się mną nacieszyć.<br />
-Kiedy zobaczymy Eleanor i Harry'ego?- zapytałam podekscytowanym głosem, a on ścisnął moją dłoń.<br />
-Chcę, żebyś najpierw spotkała się z kimś innym.<br />
Zmarszczyłam brwi i się zatrzymałam, ciągnąc go delikatnie za rękę.<br />
-Z kim?<br />
Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi i dalej prowadził mnie nieznaną mi drogą. Przeszliśmy przez cały park, trzymając się blisko siebie i zerkając na siebie okazjonalnie. W końcu dotarliśmy pod jakiś dom, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Nie byliśmy w tej części Nieba. Pogłaskał moje palce i wszedł na werandę, pukając trzy razy do drzwi.<br />
Otworzyła młoda kobieta, była mi dziwnie znajoma. Patrzyłam na nią przez kilka pierwszych sekund, a po chwili łzy zaczęły spływać w dół moich policzków.<br />
-Słoneczko?- zapytała cicho, kładąc dłoń na ustach.<br />
-Mama?<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Szkoła wymaga ode mnie za dużo, hehe.</b></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-13114094323851619252014-10-07T12:37:00.000-07:002014-10-07T12:37:14.470-07:00Rozdział 6. { Kto? }Niall's POV<br />
<br />
Spojrzałem z wahaniem na Harry'ego. Nie wyglądał na przekonanego, odwzajemnił moje spojrzenie i wzruszył ramionami. Eleanor wpatrywała się z uporem w drzwi, jakby czegoś w nich szukała.<br />
-Nie ma klamki- oświadczyła w końcu, po kilku sekundach milczenia. Zmarszczyłem brwi i przeniosłem wzrok z powrotem na wejście.<br />
-Cholera, faktycznie- mruknął Harry i podszedł bliżej, przyglądając się im z bliska. Śmiesznie wyglądał z tym swoim skupieniem na twarzy.<br />
-Ale jest kołatka- zauważyłem i wskazałem na nią palcem. Dopiero wtedy zwrócili na nią uwagę, a chłopak odwrócił się w moją stronę.<br />
-To co, zapukać?- upewnił się i uniósł brew.<br />
-Chyba nie mamy innego wyboru- westchnąłem i podszedłem, podnosząc kołatkę i uderzając nią kilka razy o drzwi.<br />
Rozległo się echo, ale nie było normalne. Uderzenia powtarzały się rytmicznie kilkanaście razy w różnych odstępach czasu i stawały się coraz głośniejsze. Eleanor złapała moje ramię, była przestraszona. "Echo" nie brzmiało już dłużej jak echo, bardziej niczym... kroki. Odsunąłem się i osłoniłem dziewczynę swoim ciałem, a po chwili rozbłysk światła i przeraźliwy dźwięk sprawił, że wszyscy upadliśmy i zasłoniliśmy uszy. Eleanor i Harry chyba nie zrobili tego na czas, bo leżeli z zaciśniętymi powiekami i nie wyglądali najlepiej.<br />
Mi się udało. Zobaczyłem otwarte drzwi i rzuciłem się do nich, próbując się przecisnąć i czując, jak miażdżą mi żebra. Krzyknąłem z bólu i ostatecznie się przedarłem, zerkając jeszcze raz w tył. Miałem nadzieję zobaczyć ich i upewnić się, że wszystko z nimi w porządku, ale drzwi były już zamknięte, a kołatka zniknęła.<br />
Jednak coś udało mi się zobaczyć. Wciąż byłem oślepiony i plamy migotały mi przed oczami, ale jestem prawie pewien, że to była czyjaś noga.<br />
<br />
~<br />
<br />
Diana's POV<br />
<br />
Szłam polną drogą z Evą u boku. Czułam się silna, prawie jak wojowniczka.<br />
Uzbroiła mnie w łuk i strzały. Przy biodrze wisiał mi miecz, był ciężki, ale mogłam się do niego przyzwyczaić.<br />
Przeszłam też szybki kurs strzelania z łuku, a czarownica oświadczyła mi, że mam talent i nie muszę dużo ćwiczyć. Trafiałam prawie do celu, a kilkanaście strzałów podobno wystarczyło, żeby obezwładnić smoka i przebić go mieczem.<br />
Odetchnęłam i posłałam jej delikatny uśmiech. Odwzajemniła go i złapała moją dłoń, ściskając ją lekko.<br />
-Jesteś silna- powiedziała tylko i poczekała, aż pokiwam głową. Po chwili znów szłyśmy drogą.<br />
Nie mogłyśmy poruszać się zbyt szybko, żeby marsz mnie nie zmęczył. Miałam dodatkowe obciążenie w postaci prowizorycznej zbroi okrywającej jedynie moją klatkę piersiową i tarczy, którą aktualnie niosła Eva, żeby choć trochę mnie odciążyć. Może i zadzierała z czarną magią, ale miała dobre serce.<br />
Byłam przepełniona odwagą. Nie bałam się, bo wiedziałam, że jeśli wygram, to znowu go zobaczę.<br />
Znowu go dotknę.<br />
Znowu go pocałuję.<br />
Ta myśl mnie napędzała. Żyłam dla tego, żyłam dla tej nadziei, bo tylko ona mi pozostała. Zacisnęłam dłoń mocniej na łuku i zacisnęłam zęby.<br />
To już niedługo, kochanie. Idę do ciebie.<br />
<br />
~<br />
<br />
Po kilku godzinach marszu i odpoczywania, dotarłyśmy do niedużej jaskini. Spojrzałam na Evę, która pokiwała głową i zachęciła mnie, żebym weszła do środka za nią. Z lekkim wahaniem wkroczyłam do niej i rozejrzałam się po wilgotnych ścianach. To tu ma się zmieścić smok? To czym on jest, zarodkiem?<br />
Machnęła ręką i zapaliła pochodnię, zabierając ją ze sobą. Starałam się zapamiętać dużo szczegółów, na wypadek jeśli musiałabym uciekać, a gdzieś dalej będą rozwidlenia.<br />
W końcu odwróciła się przodem do mnie i spojrzała na mnie smutno.<br />
-Dalej musisz iść sama. Prosta droga. Drzwi trzysta. Trzymaj mocno tarczę- powiedziała i przechyliła głowę.<br />
Przełknęłam ślinę. Odwaga zaczęła powoli ze mnie ulatywać.<br />
-Naprawdę muszę?- upewniłam się- Nie możesz iść ze mną jeszcze kawałeczek?<br />
-Nie- odpowiedziała, wręczając mi tarczę i umieszczając pochodnię na ścianie- Czarownice nie mają tam wstępu- stwierdziła i westchnęła cicho.<br />
-Dobrze- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko- Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś.<br />
Wspięła się na palce i pocałowała moje czoło. Poczułam się przez chwilę, jakby była moją mamą.<br />
-Diana. Wojowniczka- przypomniała mi i rozpłynęła się w powietrzu.<br />
Okej, więc teraz spokojnie. Idziesz sama, wbijesz miecz w smoka, jakoś dasz radę.<br />
<br />
~<br />
<br />
Jaskinia poszerzała się coraz bardziej, im dalej szłam. Nie było tam żadnych skrętów czy odnóg, więc w razie ucieczki nie musiałam dużo myśleć. Byle się nie potknąć, to klucz do sukcesu.<br />
Zobaczyłam daleko przed sobą ścianę i drzwi. Podeszłam bliżej i stanęłam przy zwężeniu ścian. To miejsce przypominało mi trochę salę gimnastyczną, były tylko te jedne drzwi i dużo, dużo miejsca. Po kilkudziesięciu sekundach usłyszałam ciężkie kroki po lewej stronie głowy. Zaczęłam szybko oddychać i poczułam, że miękną mi nogi. A więc to on. Idzie.<br />
Pojawił się przede mną i podniosłam głowę, odważnie na niego patrząc z dołu. Pochylił łeb i zajrzał mi prosto w oczy, niemal dotykając swoją skórą mojej. Stałam jak sparaliżowana, nie mogłam nic zrobić. Na chwilę wstrzymałam oddech.<br />
Po chwili się odsunął i ze zdziwieniem stwierdziłam, że mi się kłania. Zmarszczyłam brwi i zobaczyłam, że się powoli podnosi. Wpatrywał się we mnie, cierpliwie czekając na to samo. Ukłoniłam się i przesunęłam tarczę przed siebie. Zawiesiłam ją na ramieniu tak, żebym mogła strzelić z łuku i sięgnęłam ręką do kołczanu.<br />
Walka się zaczęła.<br />
Pierwsza strzała trafiła w jego brzuch. Zawył głośno i się podniósł, próbując uderzyć mnie głową. W porę odskoczyłam i podniosłam się na nogi, celując w niego po raz kolejny.<br />
Strzelanie w praktyce było o wiele trudniejsze niż strzelanie na ćwiczeniach, ale chyba dawałam jakoś radę.<br />
Kilka minut później byłam wykończona. Nie miałam już strzał, więc wyjęłam miecz i złapałam tarczę pewniej. Dyszałam ciężko, opadałam z sił, ale musiałam to dokończyć. Zabić go.<br />
Jęknęłam z bólu, czując jak jego ostre pazury rozcinają moją łydkę. Nie zdążyłam się zasłonić.<br />
Upadłam na kolana i pomyślałam, że to już koniec, czując zapach dymu. Zaraz wystrzeli we mnie kulę ognia i zginę w męczarniach, a wszyscy o mnie zapomną.<br />
W ostatniej chwili poczułam, że miecz z mojej ręki zostaje wyrwany. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, że ktoś wbija ostrze w głowę smoka. O mój Boże.<br />
-Co ty tu robisz?- zapytałam, podnosząc się szybko z ziemi. Świat wirował mi przed oczami.<br />
-Ratuję cię- odpowiedział i uśmiechnął się lekko, co od razu odwzajemniłam. Smok leżał nieżywy na ziemi, a ja nawet nie musiałam używać zaklęcia, którego nauczyła mnie Eva.<br />
-Dziękuję- wydyszałam i poczułam, że obejmuje mnie lekko ramieniem, w której trzymał miecz. Zmarszczyłam brwi. Dziwnie na mnie patrzył. Zaczął się pochylać, ale ja od razu go odsunęłam.<br />
-Co ty wyprawiasz?- zapytałam, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Poczułam, że ostrze dotyka moich pleców.<br />
-Przepraszam- wyszeptał i rozdarł mieczem materiał mojej sukienki na plecach.<br />
-Brandon, o co chodzi?- sapnęłam, przerażona.<br />
-Diana!- usłyszałam czyjś krzyk i odwróciłam głowę, odnajdując wzrokiem Nialla.<br />
Wtedy poczułam ostrze wbijające mi się w skórę i krzyknęłam głośno.<br />
To się nie dzieje.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Hej kochani! </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Co u Was? </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale jakoś wszystko mi się na głowę zwaliło. </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Eh. </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Podoba Wam się? Co myślicie? ♥♥♥</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>ponownie proszę o zgłaszanie mi jakichkolwiek błędów! :D</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Nat Xx.</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-38940846253325535762014-09-19T10:32:00.001-07:002014-09-19T10:32:52.244-07:00Rozdział 5. { Truskawki i czekolada }Diana's POV<br />
<br />
Patrzyłam na Evę szeroko otwartymi oczami. Smoki stoją przed drzwiami do mojego świata? Więc... co, mam je zabić? Przegonić? Niby czym? Nie mam żadnej broni ani fizycznej siły. Przełknęłam ślinę i zamrugałam szybko, wpatrując się w nią uparcie.<br />
-Co to znaczy?- zapytałam cicho. Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, po czym ponownie zamknęła moje dłonie w swoich.<br />
-Pomogę ci. Nauczę cię zaklęcia, dam ci łuk...- zaczęła, ale wstałam i jej przerwałam.<br />
-Nie!- krzyknęłam ze łzami w oczach- Nie zgadzam się na to!- dodałam i wsunęłam dłonie we włosy, ciągnąc za nie lekko. Byłam pewna, że kilka sobie wyrwę- Przeszłam za dużo, do cholery, nie będę walczyć strzelać do żadnego smoka z łuku!<br />
Podniosła się gwałtownie i objęła mnie ramionami, przytrzymywała mnie, żebym nie wpadła do wody.<br />
-Uspokój się- poprosiła cicho i zacieśniła uścisk- Przemyśl to. Skrzywdzisz nie tylko siebie, ale i tego mężczyznę, jeśli od początku założysz, że przegrasz.<br />
-Przegrasz?- zaśmiałam się smutno i spojrzałam na nią- Przegrasz? Mówisz o gigantycznym smoku, który prawdopodobnie zionie ogniem albo coś w tym rodzaju! Z czymś takim nie da się wygrać.<br />
Pokręciła głową i oparła dłonie na moich ramionach, wpatrując mi się w oczy.<br />
-Możesz wygrać. Masz siłę. Kieruje tobą dobro, miłość- zapewniła mnie spokojnym głosem. Westchnęłam i się rozpłakałam, opierając głowę na jej ramieniu.<br />
-Nie zasłużyłam na to- szepnęłam i zacisnęłam usta w wąską kreskę- Za miłość nie powinno się karać- dokończyłam i pokręciłam głową, ocierając łzy z policzków.<br />
Podniosła moją głowę i przytrzymała ją stabilnie.<br />
-Nie rycz. Diana. Wojowniczka- przypomniała mi, a to było wszystko, czego potrzebowałam, żeby zebrać się w sobie.<br />
Wojna ze smokiem? Czemu nie. Przytaknęłam cicho i wymusiłam nawet słaby uśmiech, prostując się. Miała rację. Mogłam to wygrać. Mogłam umrzeć.<br />
No cóż, do odważnych świat należy.<br />
-Jak brzmi to zaklęcie?<br />
<br />
~<br />
<br />
Niall's POV<br />
<br />
Siedziałem nad dokumentami wykradzionymi przez Eleanor z Urzędu i studiowałem po kolei wszystkie przejścia do innych światów po kolei. Część, w której Diana zginęłaby od razu odrzuciłem. W końcu żyła. Te znajdujące się blisko Nieba i Piekła również odłożyłem na bok. Gdyby znajdowała się w jednym z nich, obraz w lustrze byłby wyraźniejszy.<br />
Pozostało pięć wejść.<br />
Westchnąłem i zacząłem powoli wczytywać się w ich opisy. Brałem pod uwagę wszystkie możliwości i zadecydowałem, że będę musiał sprawdzić wszystkie po kolei.<br />
Miałem właśnie iść do Harry'ego, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Z cichym jękiem niezadowolenia do nich podszedłem i otworzyłem. Byłem lekko zdziwiony, kiedy zobaczyłem za nimi Louisa. Myślałem, że dał sobie spokój z tą akcją poszukiwawczą.<br />
Wpuściłem go do środka. Zauważyłem, że był podenerwowany, bawił się brzegiem swojej koszulki.<br />
-Usiądź- powiedziałem i posłałem mu delikatny uśmiech. Zająłem miejsce obok niego na kanapie, wpatrując się w niego z uniesioną brwią- Co cię tutaj sprowadza?- zapytałem w końcu. Podniósł na mnie spojrzenie i westchnął cicho.<br />
-Myślę, że wiem, gdzie Diana jest- zagryzł wargę, a ja poczułem, że robi mi się duszno.<br />
-G-gdzie?- zmarszczyłem brwi.<br />
-Drzwi trzysta na północnej stronie- powiedział i wstał z kanapy, a ja byłem w takim szoku, że nie zdążyłem go zatrzymać i dopytać. Wyszedł przez drzwi, a ja, kiedy wreszcie się otrząsnąłem, sięgnąłem do dokumentów. Drzwi numer trzysta były jednymi z pięciu, które wytypowałem.<br />
Przeczesałem włosy dłonią i wybiegłem z mieszkania, pędząc prosto do Eleanor.<br />
<br />
~<br />
<br />
Minęło około pół godziny, zanim udało nam się ściągnąć Harry'ego do mieszkania El i objaśnić tej dwójce całą sytuację. Omówiliśmy do szybko i jednogłośnie podjęliśmy decyzję o natychmiastowej wyprawie.<br />
Spakowaliśmy trochę jedzenia i picia, którego i tak jako nieśmiertelni nie potrzebowaliśmy dużo. Harry wziął też mapę i przebrał się w wygodniejsze rzeczy. Mieliśmy przed sobą kawałek drogi.<br />
Wyszliśmy z mieszkania Eleanor o siedemnastej ziemskiego czasu.<br />
Przez dwie godziny maszerowaliśmy przez Niebo, próbując przedrzeć się do bramy przez tłumy Anielic i Aniołów. Panowało duże poruszenie w związku z odnalezieniem się kolejnego podopiecznego.<br />
Nikomu nie zdradziliśmy celu swojej podróży, ale myślę, że to dlatego, że nikt nas o to nie zapytał. Właściwie prawie nikt nie zwrócił na nas uwagi.<br />
Gdy wreszcie dotarliśmy do skraju Nieba, z którego zwykle zeskakiwaliśmy na Ziemię, odżyły we mnie wspomnienia.<br />
Pierwszy raz, kiedy zobaczyłem ją na własne oczy.<br />
Pierwszy pocałunek.<br />
Pierwsza randka.<br />
Pierwszy raz.<br />
<i>Muszę ją odnaleźć. </i>Z tą myślą spojrzałem w górę i poczułem lekki ścisk w gardle. Wypełniała mnie nadzieja.<br />
Chwyciłem Harry'ego i Eleanor w pasie i poleciłem im, żeby trzymali się mocno. Tym razem nie spadaliśmy. Musieliśmy podlecieć do góry, do rozwidlenia dróg prowadzącego do przeróżnych wymiarów. A potem tylko odnaleźć ten właściwy.<br />
Fakt, było ciężko, szczególnie jeśli chodzi o Harry'ego. Nie wiem co ten chłopak je, ale niełatwo jest targać człowieka dużo wyższego i co za tym idzie cięższego od siebie, ale jakoś dałem radę. Musiałem. Czułem się silny.<br />
Znaleźliśmy się na rozwidleniu dróg. Obserwowałem kątem oka, jak Harry łapał mapę i odwracał ją kilka razy, żeby zorientować się, w którym kierunku powinniśmy iść. Zagryzłem wargę, cierpliwie czekając na werdykt. No dobrze, tak naprawdę nie byłem w żadnym stopniu cierpliwy, kipiałem z emocji. Po kilku minutach mruczenia pod nosem i pocierania czoła wskazał nam północ, a my ufnie skręciliśmy w tym kierunku.<br />
Szliśmy całą noc, trochę narzekając i jęcząc. Eleanor uwierały sandałki, więc po jakichś pięciu kilometrach je zdjęła, a ja zaproponowałem, żeby wskoczyła mi na plecy. Kamyki pod naszymi stopami były ostre i mogła się skaleczyć. Niosłem ją na barana przez kilka następnych godzin, a potem zmienił mnie Harry.<br />
Odsunąłem się od nich lekko, pogrążając się we własnych myślach. Od czasu, kiedy stanęliśmy przed bramą, wspominałem mało znaczące rzeczy.<br />
Słodycz, którą zawsze pachniały jej włosy. Używała czegoś o aromacie truskawek i czekolady. Lubiłem wtulać się w jej szyję i wąchać jej włosy, jakkolwiek dziwnie to brzmi.<br />
Smutek malujący się na jej twarzy, kiedy z paznokcia odprysnął jej lakier. Zawsze robiła tą samą minę, a potem wybuchała śmiechem, widząc że znów się nabrałem.<br />
Sposób, w jaki ściskała moje palce, gdy trzymaliśmy się za ręce. Ten sam nieśmiały uścisk i uśmiech w kompanii delikatnie zaróżowionych policzków. Zawsze miała nadzieję, że tego nie widzę, ale ja umiałem dostrzec wszystko.<br />
Cichy śmiech, który zawsze towarzyszył jej przy czytaniu. Marszczyła wtedy nos i przymykała na chwilę oczy, odrywając się od lektury na ten krótki moment.<br />
Tęskniłem za nią, <i>cholera, </i>to bolało.<br />
Poszliśmy spać kilka kilometrów później, pod drzewem. Oparłem się o pień i z cichym westchnieniem ulgi zamknąłem oczy.<br />
Rano nie musieliśmy iść daleko. Już kilka godzin po świcie, to znaczy, wydaje mi się, że to był świt, dotarliśmy pod drzwi z tajemniczym numerem trzysta.<br />
Trzysta na północ.<br />
Jesteśmy tu.<br />
Co teraz?<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<b>PRZEPRASZAM ZA ZWŁOKĘ JESTEM STRASZNA WIEM TO JA POWINNAM WALCZYĆ ZE SMOKIEM</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Wow, kochani, zszokowała mnie ilość komentarzy pod ostatnim postem! Bardzo Wam dziękuję, misiaki!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Jak wrażenia? Co myślicie? Jestem ciekawa Waszych przemyśleń! Xx</b><br />
<b><br /></b>
<b>niesprawdzony. hehe. poprawcie mnie proszę, jeśli są jakieś błędy/literówki/powtórzenia/idk. Będę wdzięczna!</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-1231050711509340892014-09-04T09:10:00.001-07:002014-09-04T09:10:16.713-07:00Wiadomość ode mnie :)Hej Aniołki. x<br />
<br />
Chciałam tylko powiedzieć, że bardzo Wam dziękuję za każde wyświetlenie i komentarz. Baardzo rzadko odpisuję Wam na komentarze, ale wszystkie czytam i zawsze tak samo cieszę się do komputera :)<br />
Jeśli macie jakieś pytania, zazwyczaj odpiszę. Chyba, że jestem zbyt podekscytowana. No. To na tyle. Dziękuję!<br />
<br />
Nat. XxAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-14101377789273725302014-09-03T09:29:00.003-07:002014-09-03T09:29:41.765-07:00Rozdział 4. { Trzysta na północ }Louis' POV<br />
<div>
<br /></div>
<div>
<i>Byłem sam w mieście. Padał deszcz, a ja próbowałem znaleźć drogę powrotną do domu, ale wszystkie ścieżki zlewały mi się w jedną. Rozejrzałem się dookoła, mrużyłem oczy próbując wyostrzyć obraz. Podniosłem ręce do głowy i pociągnąłem się mocno za włosy, siadając na chodniku. Spodnie od razu zaczęły mi przesiąkać od kropel nagromadzonych w szczelinach i na kafelkach, lecz w tym momencie było to dla mnie naprawdę mało ważne. Zacisnąłem powieki, rozpaczliwie pragnąc odgonić ból. W całym tym szaleństwie prawie nie zauważyłem delikatnego dotyku na mojej ręce. </i></div>
<div>
<i>Otworzyłem oczy i zobaczyłem klęczącą obok mnie kobietę. Przechyliłem głowę i przyjrzałem się jej, była trochę wyraźniejsza niż reszta otoczenia. Rozchyliłem usta, wcześniej zaciśnięte w wąską kreskę. Posłała mi delikatny uśmiech. </i></div>
<div>
<i>-Trzysta na północ, Louis- powiedziała cicho i odsunęła rękę, zabierając ze sobą mój ból; poczułem jednak, że robię się coraz słabszy i osuwam się po ścianie budynku, powoli całkowicie kładąc na chodniku. </i></div>
<div>
<i>-Czekaj, co to znaczy?- wymamrotałem, walcząc z samym sobą, żeby nie zamknąć oczu. </i></div>
<div>
<i>-Tam są wszystkie odpowiedzi. </i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
Otworzyłem szeroko oczy i omiotłem wzrokiem pomieszczenie. Westchnąłem cicho, rozpoznając dobrze znany mi wygląd<i> </i>mojego pokoju. Przeczesałem potargane włosy palcami i opadłem z powrotem na poduszkę. </div>
<div>
Cholera, miałem kaca. </div>
<div>
I to dużego kaca. </div>
<div>
Pomyślałem, że ten sen nie ma większego znaczenia, spokojnie mogę o nim zapomnieć i wrócić do swoich codziennych zajęć (oglądanie telewizji i okazjonalne wychodzenie do kuchni oraz łazienki). </div>
<div>
Wstałem z łóżka i podreptałem do salonu, gdzie Danielle chowała swoje leki przeciwbólowe. Raczej nie pomagały, ale fajnie było je połykać i udawać, że coś dają. Wysypałem dwie małe pigułki na otwartą dłoń i patrzyłem na nie przez chwilę. </div>
<div>
Nie mogłem wyrzucić z umysłu mglistego wspomnienia twarzy tej kobiety. Wyglądała... obco. Mrocznie. Zagryzłem wargę i wrzuciłem tabletki z powrotem do pudełka. </div>
<div>
Tak długo jak żyłem, a może raczej- tak długo jak nie żyłem- nie miałem żadnego proroczego snu. Ani jednego. Dlaczego nie przywiązywałem dużej wagi do tego, co mi się dzisiaj przyśniło. </div>
<div>
Cóż, to <i>mogło </i>coś znaczyć, ale nie musiało. I wolałem trzymać się drugiej opcji. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
~</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Niall's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jęknąłem cicho i podniosłem się na łokciach, wpatrując się tępo w widok za oknem. Jedna z Anielic, którą kojarzyłem, płakała i ściskała mocno chłopaka. Przechyliłem głowę i otworzyłem okno. Dopiero w tym momencie usłyszałem, jak głośne były krzyki i płacz, którymi mnie obudziła. </div>
<div>
-Hej, wszystko w porządku?- zawołałem i wychyliłem się delikatnie. Przeniosła spojrzenie na mnie i uśmiechnęła się szeroko. </div>
<div>
-Wrócił! Mój podopieczny wrócił!- odkrzyknęła i kontynuowała łamanie mu żeber. </div>
<div>
Poczułem jak krew odpłynęła mi z twarzy i zamknąłem okno. Oddychałem szybciej i minęło kilka sekund, zanim zrozumiałem, co właściwie mi powiedziała. </div>
<div>
Gdy w końcu to do mnie dotarło ruszyłem biegiem do salonu, w którym poprzedniego wieczora zostawiłem białe lusterko. </div>
<div>
Podniosłem je i przetarłem koszulką, wpatrując się w uporczywie w taflę lustra. </div>
<div>
Moje oczy wypełniły się łzami, kiedy zobaczyłem jej twarz na kilka sekund. Spała. Potem obraz zanikł i przez następne pół godziny nic się nie pojawiło. </div>
<div>
Wiedziałem, że jestem blisko znalezienia jej. Czas odwiedzić wszystkie wrota do innych światów. </div>
<div>
W przeciągu kilku godzin odnalazłem Harry'ego i Eleanor, w skrócie opowiadając im całą historię- począwszy od przebudzenia i kończąc na obrazie w lustrze. Chłopak delikatnie zasugerował mi, że może tylko mi się wydawało, że ją widziałem, ale ja byłem pewny, iż się myli. </div>
<div>
W końcu zgodzili się na rozpoczęcie poszukiwań.</div>
<div>
Teraz musieliśmy tylko ściągnąć Louisa i Danielle.<br />
<br />
~<br />
<br />
Diana's POV<br />
<br />
-Idziemy w pole- usłyszałam rano, próbując się dobudzić.<br />
Godzinę później szłam za Evą pośród zboża, odgarniając kłosy na boki. Długa sukienka skutecznie chroniła mnie przed robakami pełzającymi wszędzie. Skrzywiłam się lekko, gdy jeden z nich wylądował na mojej ręce. Strzepnęłam go szybko i ponownie skupiłam się na drodze.<br />
-Dokąd idziemy?- zapytałam, wychylając się lekko i patrząc na nią przez jej ramię. Zatrzymała się i odwróciła, uśmiechając do mnie szeroko.<br />
-Spróbujemy znaleźć ci drogę do twojego świata- oświadczyła, a ja rozchyliłam wargi. W moich oczach zebrały się łzy i zamazały mi widok, gdy zrozumiałam, co właśnie powiedziała.<br />
Może uda mi się wrócić!<br />
Pokiwałam głową i podziękowałam jej cicho, lecz ona zamiast mi odpowiedzieć tylko się obróciła i ruszyła dalej. Odgoniłam szybko łzy, a jedną, której udało się wypłynąć, otarłam wierzchem dłoni.<br />
Kilka kilometrów dalej znajdowało się nieduże jeziorko. Zaprowadziła mnie tam i kazała usiąść na brzegu, robiąc to samo. Wpatrywałam się w nią i czekałam na kolejny ruch, nie bardzo wiedząc co teraz. W końcu wzięła głęboki oddech i przeniosła na mnie swoją uwagę.<br />
-Popatrz na swoje dłonie- poleciła mi, a ja wyciągnęłam ręce przed siebie.<br />
Raczej nie były nadzwyczajne. Pięć palców, złoty pierścionek z niedużym oczkiem, teraz długie i niepomalowane paznokcie. Potrząsnęła głową.<br />
-Nie. Wnętrze- dodała. Odwróciłam je i zagryzłam wargę.<br />
Dwa słoneczka cały czas były na miejscu. Nie były jaśniejsze z upływem dni. Zaczęłam się zastanawiać, czy zostaną mi na zawsze.<br />
-To jest klucz do twojego świata- powiedziała i włożyła jeden palec do wody, zostawiając go tam- Zamocz całe dłonie- poprosiła. Bez większego namysłu to zrobiłam.<br />
Nie bolało, poczułam tylko delikatne mrowienie. Palce mi zdrętwiały. Woda nie była zimna.<br />
-Wyciągnij- poleciła, a ja podniosłam ręce, otrzepując je lekko z wody.<br />
Słońca zniknęły, za to na ich miejsce wskoczyły dwa smoki. Złapała mnie za nadgarstki i trochę boleśnie wykręciła w swoją stronę, po chwili je puszczając.<br />
-Nie rozumiem- wymamrotałam i spojrzałam na nią.<br />
-Rysunki przedstawiają to, co stoi przed drzwiami do twojego świata.<br />
<br />
~<br />
<br />
Louis' POV<br />
<br />
-Danielle, coś dzisiaj mi się śniło- wydukałem w końcu, opierając się o zimny blat stołu. Spojrzała na mnie krótko i zaśmiała się pod nosem.<br />
-Yeah, mi też się to zdarza- odpowiedziała i pokręciła głową, rozcieńczając sobie sok zimną wodą.<br />
-Nie- zmarszczyłem brwi- Nie to miałem na myśli. Chyba śniło mi się... coś znaczącego.<br />
Skupiła na mnie całą swoją uwagę i skrzyżowała ręce na piersi.<br />
-Czyli co?- zapytała podejrzliwie.<br />
Opowiedziałem jej ze szczegółami cały swój sen, nie pomijając nawet koloru kostki chodnikowej. Słuchała uważnie, co jakiś czas przygryzając wargę, albo dotykając jej palcem. Na sam koniec usiadła na stołku obok mnie i zamyśliła się na chwilę.<br />
-Myślę, że to faktycznie ma jakieś głębsze znaczenie- oświadczyła i spojrzała się na mnie- Powinniśmy powiedzieć Niallowi.<br />
-Tak, prawdopodobnie powinniśmy- odparłem i zeskoczyłem ze stołka, wracając do swojego pokoju i zakopując się pod kołdrą.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Hej Kochani! ♥</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Co tam u Was? Jak się czujecie po pierwszych dniach szkoły?</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><strike>Bo ja jakby mnie czołg przejechał, hehe. </strike></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Przepraszam że tak długo. Nie mam sensownego wytłumaczenia. Po prostu... no, tak wyszło. </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Macie jakieś pomysły, co będzie dalej? Przypuszczenia? Coś? :D</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Och, i kiedy skończę to opowiadanie, mam w planach kolejnego bloga, dla odmiany z Luke'iem z 5sos. Piszecie się na to? :)</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>niesprawdzony.</b></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-5252512110697501552014-08-19T09:21:00.001-07:002014-08-19T09:21:15.095-07:00Rozdział 3. { Bezpański kogut }Niall's POV<br />
<br />
W Niebie ciężko znaleźć indywidualne jednostki. Większość mieszkańców woli się przyporządkować Archaniołom, przez co wszczęcie swoich własnych poszukiwań nie jest łatwą sprawą.<br />
Stacey zebrała kilkoro przyjaciół i sama zeszła na ziemię, żeby znaleźć swojego podopiecznego. Miała szczęście. Jako jedna z niewielu nie musiała błąkać się po obcych ziemiach sama.<br />
Dwóch Aniołów już zginęło. Oszaleli z miłości i zmienili się w Duchy.<br />
Tak, byłem jednym z nich. Drugi nigdy nie wrócił.<br />
Wtedy siedziałem w swoim domu. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi i już miałem nadzieję, że to Harry, Eleanor, lub któryś z Diabłów. Chciałem zacząć przetrząsanie innych wymiarów już teraz, ale sam nie mogłem iść. Gdybym zaginął nikt nie wiedziałby, gdzie jeszcze szukać. Z kompanią zawsze ktoś może iść dalej, nawet jeśli coś mi się stanie.<br />
Myliłem się. Było to jedno ze stworzeń, których nienawidziłem najbardziej na świecie. Niby byli po stronie dobra, ale tak naprawdę robili nam nieustannie pranie mózgu.<br />
Archanioł.<br />
Spojrzał na mnie wyczekująco, jakbym mógł wiedzieć, w jakim celu do mnie przyszedł. Uniosłem brwi i gapiłem się na niego, próbując go nakłonić do gadania.<br />
-No co?- syknąłem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.<br />
Nastała długa cisza. Musiał powiedzieć coś, co nie chciało mu przejść przez gardło.<br />
-Mamy dla ciebie nowe skrzydła- powiadomił mnie, a ja skinąłem głową. Wiedziałem, jak wygląda proces wyrastania skrzydeł i był równie przyjemny, co ich wyrywanie.<br />
Mężczyzna podał mi małą kapsułkę z czarnym dymem w środku. Wow, postarali się nawet o stary kolor?<br />
-Będą czarne?- zapytałem, patrząc na niego podejrzliwie. Nigdy wcześniej go nie widziałem wśród reszty.<br />
-Tak, zadbałem o to- pokiwał głową i wlepił we mnie spojrzenie.<br />
-Dzięki- mruknąłem i poczekałem aż odejdzie, żeby zamknąć drzwi.<br />
Nie musiał mi tłumaczyć, co z tym robić. Im szybciej tym lepiej.<br />
Wyciągnąłem korek z miniaturowej butelki i i pozwoliłem, żeby dym owiał moją twarz. Nie dusił mnie, ale oddychać swobodnie też nie mogłem. Po chwili zmieszał się z powietrzem.<br />
Sztuczne tworzenie skrzydeł nie zdarzało się zbyt często. Właściwie, myślę że byłem pierwszym przypadkiem od jakichś trzystu lat.<br />
Przez chwilę czułem tylko lekkie odrętwienie, lecz kilka sekund później rozdzierający ból wypchnął krzyk z moich płuc. Upadłem na podłogę, wyginając plecy w łuk. Zacisnąłem pięści i poczułem pot spływający po moim czole, kiedy poczułem jak dwie świeże rany się otwierają, ale nie wypływa z nich krew.<br />
Ból był niewyobrażalny. Wydawało mi się nawet że był gorszy, niż kiedy mi je wyrywali, ale może to tylko dlatego że trwał dłużej.<br />
Poczułem pióra delikatnie dotykające mojej skóry. Zacząłem oddychać ciężko, czując ulgę. Koniec. Teraz tylko pojawi się reszta piór i za jakieś dwie godziny będą gotowe.<br />
Oparłem łokcie na dywanie i podniosłem się, po czym skierowałem do łazienki. Gdy spojrzałem w lustro, ciężko było mi dostrzec osobę, którą byłem jeszcze miesiąc temu. Wory pod oczami, podrapane policzki i obojętne spojrzenie. Potrząsnąłem głową, próbując pozbyć się tego obrazu i wsadziłem głowę pod kran, mocząc włosy żeby ochłonąć.<br />
<br />
~<br />
<br />
Diana's POV<br />
<br />
Rano obudziło mnie pianie koguta. Zmarszczyłam brwi i spróbowałam to zignorować, ale darł się naprawdę głośno. Jęknęłam i podniosłam głowę, orientując się że jakimś cudem wylądowałam na materacu. Nie pamiętałam, żebym tam wczoraj szła.<br />
Przeczesałam włosy palcami i rozejrzałam się po domku. Nic się w nim nie zmieniło, wszystko było na swoim miejscu. W następnej kolejności obrzuciłam spojrzeniem swoje dłonie, na których wciąż widniały rysunki.<br />
Westchnęłam.<br />
Wszystko było takie trudne.<br />
Zmusiłam się żeby wstać. Rękoma wygładziłam delikatny materiał sukienki, w której spałam, przez co cała była wygnieciona. Podeszłam do drzwi i je pchnęłam. Nie byłam pewna, czy mogę wyjść, ale nawet jeśli nie, Eva nie wydawała się agresywna. Wyszłam na zewnątrz i zrobiłam głęboki wdech, gdy uderzył we mnie poranny chłód. Świeże powietrze dobrze mi zrobiło.<br />
Słońce dopiero wschodziło, musiało być jeszcze bardzo wcześnie. Ten cholerny kogut siedział na kamieniu niedaleko. Zmierzyłam go gniewnym spojrzeniem i wróciłam do środka.<br />
Gdzie była Eva? Nie chciałam siedzieć sama w obcym lesie, nawet jeśli była czarownicą. Czyjaś obecność dodałaby mi otuchy.<br />
Usiadłam przy stoliku i wyglądałam przez małe okienko, chociaż nic się za nim nie działo. Ogarniała mnie senność, mało brakowało a upadłabym twarzą na ten stół.<br />
Uniemożliwił mi to dźwięk otwieranych drzwi. Nie przejęłam się tym, bo byłam pewna że to Eva.<br />
-To pani kogut?- odezwał się gruby, męski głos. Prawie podskoczyłam, i przysięgam że serce mi się na chwilę zatrzymało.<br />
Odwróciłam się w jego stronę i starałam się wyglądać naturalnie.<br />
-Słucham?- zapytałam i wstałam z krzesła.<br />
-Czy ten kogut należy do pani?<br />
Kogut? Serio? Bałam się, że mnie zamordujesz, idioto! Co mnie obchodzi ten pieprzony kogut?<br />
-Nie- odpowiedziałam po prostu i spojrzałam na niego pewnie. Skinął głową i wyszedł, a ja zmarszczyłam brwi i podejrzałam go przez okno.<br />
Na jaką cholerę mu informacje na temat jakiegoś ptaka przybłędy?<br />
Wyszłam z domu za nim i zatrzymałam go, zanim zdążył odjechać na koniu.<br />
-Dlaczego pan pyta?- drążyłam. Nie poznawałam samej siebie. Ale nie wyglądał mi na zabójcę.<br />
-Żyj w zdrowiu, panienko- odpowiedział mi i skłonił się delikatnie, zdejmując swój kapelusz. Po chwili odjechał, znikając gdzieś w lesie.<br />
Co się właśnie stało?<br />
Wiedział o domku Evy.<br />
Nie uznał tego za podejrzane? Chata w środku lasu, halo.<br />
Potrząsnęłam głową i wróciłam do środka, wnioskując że ludzie z średniowiecza raczej nie pukają.<br />
<br />
~<br />
<br />
Minęła może godzina, kiedy znowu zobaczyłam twarz czarownicy. Trzymała pod ręką sarnę, a na plecach miała zawieszony łuk. Uśmiechnęła się do mnie lekko i rzuciła zwierzę na podłogę.<br />
Spojrzałam na nie szeroko otwartymi oczami. Resztki krwi wylewały się na posadzkę, zrobiło mi się słabo. Mdliło mnie, ale spróbowałam to zignorować. Podniosłam na nią wzrok i odwzajemniłam uśmiech.<br />
-Był tu mężczyzna- powiedziałam i zagryzłam wargę.<br />
Zmarszczyła delikatnie brwi, jakby się nad czymś zastanawiała.<br />
-Czego chciał?- zapytała i odłożyła łuk na podłogę.<br />
-Pytał, czy to nasz kogut- odpowiedziałam i oparłam głowę na dłoni.<br />
-Kogut?- zdziwiła się.<br />
-Kogut.<br />
Pokiwała głową i wyszła, zostawiając mnie samą w środku.<br />
Tak. Średniowiecze było cholernie dziwne i zdecydowanie nie dla mnie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Hej Misiaki :)</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Co tam u Was? Podoba Wam się rozdział? :D</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Wszelkie uwagi, dodatkowe komentarze i pytania kierujcie proszę na mojego twittera > @harryzcutie</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Miłego wieczorku! ♥</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><strike><span style="color: #3d85c6; font-size: x-small;">niesprawdzony, a jakże inaczej</span></strike></b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-28443786735887987042014-08-08T10:38:00.004-07:002014-08-08T10:38:52.225-07:00Rozdział 2. { Trzy sposoby na śmierć? }Diana's POV<br />
<br />
Wyjść stąd. Muszę się jakoś stąd wydostać.<br />
Nie myślałam racjonalnie, kiedy gorączkowo rozglądałam się po małej chatce. Szukałam jakiejkolwiek drogi ucieczki. Nie mogłam wyjść drzwiami, ponieważ Eva przed nimi stała. Zagryzłam dolną wargę, żeby się nie rozpłakać.<br />
Dlaczego wszystko musiało być takie trudne? Nie mogłam po prostu mieć normalnego, nudnego życia? Dokończyć studia? Właśnie, studia. Cholera, nie wiem nawet, ile straciłam. Zawalę rok i...<br />
Naprawdę myślałam o studiach w tym momencie? Byłam, do cholery, zamknięta w jakiejś średniowiecznej chacie w środku lasu, z czarownicą siedzącą na zewnątrz i w niewygodnych butach, które już obtarły mi palce. <br />
Zsunęłam ze stóp buty i kopnęłam je w drugi koniec pomieszczenia.<br />
Skoro byłam tam zamknięta, chyba mogłam się trochę rozejrzeć, nie?<br />
Podeszłam do półki z książkami i dmuchnęłam na nie, pozbywając się kurzu. Może kiedy pociągnę którąś z nich, otworzy się magiczna brama do mojego świata?<br />
Dotknęłam delikatnie księgi w fioletowej oprawie. Miała przyjemną fakturę, zachęcała do tego, żeby ją otworzyć. A jeśli będzie na mnie zła i zacznie mnie torturować, albo coś?<br />
Pieprzyć to, pomyślałam przez chwilę. I tak nic gorszego nie może mnie już spotkać.<br />
Wyciągnęłam księgę i położyłam ją na niedużym stole. Ku mojemu rozczarowaniu nic się nie poruszyło, a ja wciąż siedziałam w tym samym miejscu, ale przynajmniej miałam już jakiś interesujący obiekt.<br />
Otworzyłam ją na pierwszej stronie. Były tam jakieś niezrozumiałe dla mnie słowa i przerażające ilustracje. Smok odgryza człowiekowi głowę. Inny płonie żywcem. Po kolejnym przebiegają konie i miażdżą mu kości.<br />
W momencie, kiedy chciałam obejrzeć kolejną stronę, drzwi się otworzyły, a ja od razu wbiłam w nie spojrzenie. Chwilę potem przez próg przeszła Eva i podeszła do mnie, zamykając książkę przede mną i odkładając ją na miejsce. Nie była wściekła. Poczułam się jak... dziecko. Dziecko, które dotyka tego, czego nie powinno, ale rodzice ze spokojem mu to zabierają.<br />
Rzuciłam na nią okiem. Przysiadła się i położyła przed sobą kawałek pożółkłego papieru.<br />
-Chcesz uciec. Słyszę to- powiedziała smutnym tonem, patrząc mi prosto w oczy. Bałam się, że to jakaś sztuczka, która zrobi mi wodę z mózgu, ale nie odwróciłam wzroku- Chcę ci tylko pomóc. Możesz odejść, jeśli chcesz- zapewniła mnie cicho, przejeżdżając po papierze palcem wskazującym.<br />
-Dlaczego?- zapytałam nieufnie, gniotąc ręką materiał sukienki- Czemu chcesz mi pomóc?<br />
-Pomagam też sobie- odpowiedziała prosto- Anioł się tobą opiekuję. Pragnę rozgrzeszenia za czary.<br />
Och. Więc byłam jej potrzebna. Teraz wszystko zaczynało mieć sens.<br />
-Ty korzystasz, ja korzystam- dodała po chwili- Zgoda?- podniosła na mnie wzrok i zaczęła rękoma kreślić wzory na pustej kartce.<br />
Nie przytaknęłam, ale też nie zaprzeczyłam. Skąd mogłam mieć pewność...?<br />
-Jego kochasz?- zapytała, przysuwając do mnie swoje dzieło.<br />
Od razu go poznałam. Te same rysy twarzy, te same niebieskie oczy, te same nastroszone włosy. Zmarszczyłam brwi.<br />
-Nie. Nie kocham go- powiedziałam pewnie. Co ona robiła? Skąd mogła go znać?<br />
-Podaj dłoń- poleciła, a ja posłusznie to zrobiłam. Docisnęła delikatnie kciukiem do każdego mojego palca- Kochasz. Mocne przywiązanie. To inna miłość- stwierdziła, puszczając moją dłoń- Kochasz kogoś jeszcze.<br />
-Tak- odpowiedziałam, odsuwając od siebie rysunek Brandona.<br />
Zmazała kilka linii i przedstawiła mi kolejny projekt. Dzięki niemu moją twarz od razu rozjaśnił uśmiech. Niall, mój Niall.<br />
-Jego kocham- powiedziałam i dotknęłam lekko jego bladego policzka- Zobaczę go jeszcze kiedyś?- zapytałam cicho i nie zorientowałam się, że płaczę, dopóki łza nie skapnęła na obrazek.<br />
-Tak, jeśli pozwolisz sobie pomóc- szepnęła i uśmiechnęła się do mnie delikatnie.<br />
Czy to było warte tego ryzyka? Chęć usłyszenia jego głosu, poczucia jego dotyku, przeczesania jego włosów? Życie w symbiozie z kimś, kto praktykuje czarną magię?<br />
Podniosłam na nią wzrok.<br />
Oczywiście, że było.<br />
-Zgoda.<br />
<br />
~<br />
<br />
Niall's POV<br />
<br />
-Harry! Harry!<br />
Wybiegłem na podwórze i szukałem chłopaka, chcąc podzielić się z nim swoim odkryciem, ale gdzieś zniknął. Po przebiegnięciu dość długiego dystansu, wreszcie opadłem na ziemię i zacząłem ciężko dyszeć. Płuca mnie piekły, a serce łomotało w piersi, ale uśmiechnąłem się do siebie.<br />
Ona żyła.<br />
Jeśli znajdzie przejście do naszego świata, co jest bardzo prawdopodobne, będę mógł znowu ją uściskać.<br />
Dopiero teraz, siedząc na chodniku, mogłem przyjrzeć się dokładnie Niebu. Anioły nie były już takie wesołe jak kiedyś. Nie było widać koców piknikowych, zakochanych całujących się w policzki i staruszek tamujących ruch. Pojedynczy mieszkańcy przechadzali się powoli ze zwieszonymi głowami. Usłyszałem cichy płacz przechodzącej kobiety i wstałem do niej, żeby ją pocieszyć. Tak to działało w Niebie od zawsze.<br />
Położyłem delikatnie rękę na jej ramieniu- Co się stało?- zapytałem miękkim głosem.<br />
Wtedy podniosła na mnie wzrok. Ta twarz... Ona wyglądała zupełnie jak Diana. Cofnąłem się o krok, nadal się w nią wpatrując.<br />
-Pani... pani Harris?- wykrztusiłem z siebie. Kobieta pokiwała głową, ocierając łzy ze swoich policzków- Ja... jestem Stróżem Diany- powiedziałem cicho, obserwując jej reakcję.<br />
Jej spojrzenie na chwilę się rozświetliło, zanim znowu nie zapłakała głośno. Chwilę potem wpadła w moje ramiona, przytulając się do mnie mocno.<br />
-Diana żyje- zapewniłem ją, na co tylko zadrżała- Wyszła ze świata Duchów. Jej lustro się naprawiło- powiedziałem, wsuwając je w jej dłoń.<br />
Obróciła lusterko, przyglądając się mu dokładnie. Uśmiech na chwilę zamajaczył na jej twarzy.<br />
-Nigdy tu pani nie widziałem- stwierdziłem, przechylając głowę.<br />
-Mieszkam z mężem daleko. Nigdy nie wychodzimy- powiadomiła mnie, a ja po raz pierwszy usłyszałem jej głos.<br />
-Dlaczego?- zmarszczyłem brwi. To raczej się nie zdarzało. Wszyscy uwielbiali Niebo.<br />
-Nie chciałam umierać. Nienawidzę tego miejsca- powiedziała cicho, obejmując się ramionami.<br />
Nastąpiła chwila ciszy, przytłaczającej ciszy. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałem jak.<br />
-Znajdę ją.<br />
Słowa zawisły w powietrzu. Podniosła na mnie wzrok. Sięgnęła do mojej dłoni i ścisnęła ją delikatnie, kilka sekund obracając się i idąc dalej w swoją stronę.<br />
Otrzepałem spodnie z piasku i kopnąłem kamień leżący blisko mnie, sprawiając że wylądował kilka metrów dalej. Teraz byłem jeszcze bardziej zmotywowany, żeby ją odszukać. Kiedy wróci, będzie mogła spotkać swoich rodziców.<br />
Cholera, byłem na siebie zły. Przecież była tu tyle razy, a ja... Nawet o tym nie pomyślałem. Byłem zbyt zaślepiony miłością do niej, żeby chociaż wspomnieć jej, że jej rodzice mogą gdzieś tu być. Miałem ochotę wbiec z rozpędu w ścianę.<br />
Diana, kochanie, znajdę cię.<br />
Z tą myślą poszedłem dalej, szukając swojego przyjaciela. Ścisnąłem rączkę lustra mocniej w dłoni. Od tej pory nie ma strachu. Nie ma żalenia się.<br />
Jest tylko walka.<br />
<br />
~<br />
<br />
Diana's POV<br />
<br />
Usiadłam na łóżku i przechyliłam głowę w lewo, rozciągając szyję. Westchnęłam cicho i przeczesałam dłonią włosy. Zawarłam układ z czarownicą. Teraz w tym tkwiłam i nie było odwrotu.<br />
Nie do końca wiedziałam, czy postąpiłam dobrze. Mogłam zginąć. Mógł zabić mnie nieokiełznany ogień, stwór z koszmarów czy koń, który nawet nie zwróci na mnie uwagi.<br />
Wiedziałam tylko jedno.<br />
Zanim to się stanie, zobaczę Nialla jeszcze raz.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Heeeeej :D</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Wiem, że kochacie czekać na rozdziały wieczność, hehe. Ten jest trochę dłuższy niż poprzedni i tak próbuję Wam zrekompensować długą przerwę.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Jeśli ktoś jeszcze w ogóle tu wchodzi, podziwiam :D</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Miłego weekendu misiaczki! ♥</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-30358818384363895782014-07-15T13:28:00.001-07:002014-07-15T13:28:23.504-07:00Rozdział 1. { Dwie ręce, dwa słońca }Wszedłem pod chłodny prysznic, próbując zmyć z siebie wszystkie złe wspomnienia, ale nie pomagało to jakoś szczególnie. Wylałem na siebie sporą ilość płynu pod prysznic rozsmarowując go na ciele. Zimna woda koiła zabliźniające się rany na moich plecach, na co westchnąłem.<br />
Byłem wdzięczny, że mogłem ją zobaczyć, znowu poczuć jej dotyk na ramieniu, przypomnieć sobie jej pocałunek. Wiedziałem, że gdzieś jest, czułem jej bicie serca na swoim i tlące się ciepło w środku, którego Duchy z pewnością nie czuły w normalnych okolicznościach.<br />
Zmyłem z siebie całą pianę i wytarłem dokładnie, chwilę potem również myjąc zęby i ubierając się w bokserki. Harry mówił, że istnieją szanse, że odzyskam skrzydła. Jeśli mam być szczery, w tym momencie gówno mnie to obchodziło. Fakt, byłoby to znaczne ułatwienie przy przeczesywaniu terenu, ale teraz chciałem jedynie znaleźć się blisko swojej miłości.<br />
Pewnym krokiem wyszedłem z łazienki i zmieniłem opatrunek na boku. Nie krwawił już, rana zasklepiała się dość szybko. Nakleiłem na niego plaster, owinąłem bandażem i nałożyłem na to koszulkę. Przeciągnąłem się i podszedłem do komody, na której leżało dawno zapomniane, rozbite lusterko. Złapałem jego delikatnie zdobioną białą rączkę i podniosłem, odwracając zwierciadłem do góry. Zmarszczyłem brwi i przyjrzałem się pęknięciom. Wydawały się zmniejszać, jakby chowały do środka swoje rozgałęzienia. Usiadłem na kanapie przyglądając się, co będzie dalej.<br />
W niespełna godzinę wszystkie pęknięcia zniknęły, a lustro było jak nowe; z tą różnicą, że niestety nie pokazywało niczego, oprócz mlecznej mgły. Postanowiłem zostawić to na później, skoro i tak nie było zbyt pomocne. Teraz jednak miałem pewność, że Diana żyje, po prostu znalazła się w innym wymiarze. Trzeba było ją zlokalizować i sprowadzić do naszego świata. Kiedy wpadła do portalu musiała zostać wypchnięta we wrota do innego świata i tam też się znalazła. Odgarnąłem mokre włosy z czoła i wyjąłem kartkę, żeby sporządzić plan poszukiwań.<br />
<br />
~<br />
<br />
Nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa, kiedy biegłyśmy przez gęstwinę drzew. Jej uścisk na moim nadgarstku był mocny i niemal bolesny, przez co nie mogłam się wyrwać. Poza tym byłam prawie pewna, że nawet jeślibym uciekła, kobieta mogłaby mnie szybko znaleźć. Po moim policzku pociekła łza, kiedy poczułam jak uderza w niego gałąź i prawdopodobnie go rozcina. Ból był straszny. Próbowałam zahamować, widząc coraz więcej cienkich gałązek i potencjalnych ran.<br />
-Poczekaj!- poprosiłam rozpaczliwie, zapierając się stopami o ziemię. Dziewczyna zwolniła kroku i odwróciła się w moją stronę.<br />
-Co?- zapytała cicho. Dyszałam ciężko, próbując unormować oddech. Sięgnęłam do policzka i starłam z niego krew. Podniosłam spojrzenie na jej twarz.<br />
-Proszę, idźmy wolniej.- jęknęłam cicho.- Nie nadążam.<br />
-W porządku.- mruknęła.- Ale bądź cicho.- dodała po chwili. Pokiwałam głową, a ona zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu.- Nie będziesz próbowała uciekać?- zapytała niepewnie.<br />
Westchnęłam głośno.<br />
-Nie.- odpowiedziałam kilka sekund później.<br />
-Dlaczego?- zdziwiła się.<br />
-Dobrze ci się z oczu patrzy.- wzruszyłam ramionami. Było w niej coś, co mnie uspokajało, jakbym naprawdę widziała ją już wcześniej.<br />
-Jestem czarownicą.- prychnęła.<br />
-Nie przeszkadza mi to.- uśmiechnęłam się lekko.- Gdybyś chciała mnie zabić, zrobiłabyś to od razu.<br />
Nie skomentowała tego. Wciąż mocno ściskała moją rękę, krążąc pomiędzy drzewami. Była ode mnie kilka centymetrów niższa, ale i tak sprawiała wrażenie silniejszej i sprawniejszej. I biegała dużo szybciej.<br />
Rozglądałam się po okolicy, próbując zapamiętać drogę, ale na nic się do zdało. Gęstwina otaczała mnie za bardzo.<br />
Dziewczyna nagle się zatrzymała jak wryta, a ja prawie wpadłam na jej plecy. Uniosła rękę i uciszyła mnie.<br />
Minutę później przejechał przed nami mężczyzna na koniu, dokładnie słyszałam każdy krok zwierzęcia. Bałam się, ale ona wyglądała na spokojną, więc też zachowałam zimną krew. Kiedy zagrożenie minęło, znów ruszyła przed siebie, co jakiś czas przystając, jakby przypominała sobie drogę. W końcu jednak stanęłyśmy przed małą chatką.<br />
Dach miała gruby, zrobiony z kilku warstw trzciny. Jedno małe okno wpuszczało do środka światło, a jego wysokość nie mogła być większa niż dwa metry. Wprowadziła mnie do środka, a ja od razu rozejrzałam się po wnętrzu chatki.<br />
Pod oknem stała podstawka na księgi, a nieduża półka z nimi znajdowała się na przeciwległej ścianie. We wnęce znajdował się duży, czarny kocioł, na prawej ścianie było coś w rodzaju materaca, na którym spała. Dopiero wtedy puściła moją dłoń i podeszła do półki, przesuwając wszystkie rozlatujące się książki na jedną stronę i wyjmując ze skrytki w szafce mały kamień. Odwróciła się do mnie i dała mi go do ręki.<br />
Ścisnęłam go, przebiegając palcami po jego powierzchni. Był gładki i chłodny, a w ciemnościach mogłam tylko zakładać, że błyszczał na niebiesko. A może to tylko coś się w nim odbijało?<br />
-Możesz poczuć się nieswojo.- ostrzegła mnie, a zanim zdążyłam zapytać o co chodzi, poczułam chłód na ciele. Moje dżinsy i koszulka zniknęły, a zastąpiła je sukienka podobna do tej, którą nosiła kobieta. Na nogach miałam niezbyt wygodne sandały, ale włosy pozostały nietknięte.<br />
-Jak ci na imię?- zapytała, zabierając mi kamyk z ręki.<br />
-Diana.- odpowiedziałam cicho.<br />
-Wojowniczka.- obwieściła, podchodząc do mnie.- Dobre serce. Dużo kochasz.- przechyliła głowę, przyglądając mi się ze smutkiem.- Czy warto?<br />
-Warto.- odpowiedziałam pewnie, prostując się.<br />
-Miłość może cię zgubić.- przepowiedziała nieprzytomnym głosem.- Ale może cię też uratować. Uważaj, kogo kochasz.<br />
Pokiwałam głową, dając jej do zrozumienia, że przyjęłam to do wiadomości, chociaż jednym uchem wypuszczałam jej słowa.<br />
-Ja jestem Eva.- powiedziała mi, sadzając mnie na materacu.- Potrzebujesz pomocy?- zapytała, łapiąc moje dłonie w swoje.<br />
-Tak.- powiedziałam bardzo cicho.<br />
-Spróbuję.- wyszeptała i wtedy poczułam, jak skóra na wnętrzu dłoni mnie piecze. Pojawiły się tam dwa rysunki przestawiające słońce.<br />
Co tu się, do cholery, działo?Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-62826629510448253922014-07-12T03:59:00.001-07:002014-07-12T03:59:03.705-07:00Prolog.Z dziwnego snu obudził mnie ciepły podmuch wiatru na skórze. Pod rękami poczułam szorstki teren, przez co zmarszczyłam brwi i uniosłam swoje ciało na łokciach. Szybko zorientowałam się, że leżę pośród pola, ukryta w zbożu. Wychyliłam się ponad jego powierzchnię i rozejrzałam dookoła.<br />
Pole było naprawdę rozłożyste. Złote kłosy zboża kołysały się delikatnie, tańcząc razem z moimi włosami. Gdzieś w oddali, gdzie kończyło się pole, rozciągał się gęsty las, a za nim dostrzegłam ogromną kamienną budowlę. Z tyłu było słychać szum rzeki, a kiedy wytężyłam wzrok, mogłam dostrzec jeźdźca na koniu wyłaniającego się spomiędzy drzew.<br />
Tak bardzo, jak zaistniała sytuacja mnie przerażała, teren wokół mnie uspokajał moje rozbiegane myśli. Wstałam z ziemi i z radością stwierdziłam, że po przeniesieniu się, gdziekolwiek teraz jestem, tutaj odzyskałam wszystkie siły. Poczułam siłę w nogach i puściłam się biegiem przez zboże, uśmiechając się do siebie. To była jedna z niewielu chwil, w których czułam się wolna, choć na kilka sekund.<br />
Kiedy zmęczyłam się biegiem, z powrotem opadłam na ziemię i pozwoliłam kłosom dotykać moich ramion. Wtedy, oddychając ciężko, zaczęłam się zastanawiać. Czy Niall też tu jest? Jeśli tak, czy jestem w stanie go odnaleźć, i jeśli nie- czy dam sobie sama radę? Westchnęłam cicho i odgarnęłam z twarzy kosmyki włosów zasłaniające mi widok. Czy Brandon nie żyje? Może zbicie mojego lustra spowodowało jakąś cholerną reakcję łańcuchową. Bardzo chciałam wierzyć, że nic mu się nie stało.<br />
Minęła dopiero minuta, zanim zaczęłam tęsknić. Szybko jednak wrzuciłam swoje emocje do pudełka i odrzuciłam je wgłąb umysłu, bo gdzieś nieopodal usłyszałam idące konie.<br />
To jakaś parada? Świętują tu coś? Okolica wydawała się zatrzymać w czasie, jakby cywilizacja jej nie dotknęła. Tak bujne lasy rzadko były spotykane w Anglii. Kierowana instynktem położyłam się w życie, pozwalając, żeby ukryło mnie chociaż trochę. Kilka chwil później przejechała obok mnie cudowna karoca, niczym z bajki o Kopciuszku. Ze środka było słychać kobiece głosy, a woźnica poganiał zwierzęta. Uśmiechnęłam się do siebie. Dzisiaj jest pewnie rocznica jakiegoś ważnego historycznego wydarzenia, a oni odtwarzają bitwę, albo coś takiego. Często widziałam takie rzeczy w telewizji. Wstałam i ruszyłam w kierunku budowli, którą widziałam, siedząc jeszcze na swoim poprzednim miejscu. Wyszłam na dróżkę i od razu się ucieszyłam, że nie muszę dłużej przedzierać się przez zboże. Miałam zamiar znaleźć kogoś i zapytać go, gdzie tutaj mogę dotrzeć na najbliższe lotnisko i tam się udać, żeby znaleźć się w domu jak najszybciej.<br />
Tak dawno nie widziałam Zayna! Dlaczego Niall mi o tym przypomniał? I dlaczego mnie pocałował? Tak, owszem, czekałam na to, ale teraz ciągle będę myśleć tylko o nim, zamiast skupiać się na powrocie.<br />
Poprawiłam dżinsy i koszulkę, co na niewiele się zdało, bo i tak było widać, jakie są pogniecione.<br />
Niepokój ogarnął mnie dopiero wtedy, kiedy zobaczyłam coś, co miałam za ruiny zamku. Miałam nadzieję na spotkanie tam turystów, ale... to w ogóle nie wyglądało na pozostałości średniowiecza. I prawdopodobnie nimi nie były.<br />
W oknach mogłam dostrzec ruch, a na dziedzińcu ludzie w dziwacznych ubraniach się targowali. Konie stały przywiązane do drzew i czekały na swoich właścicieli, zauważyłam też dużo mieczy. Nie przypominały plastikowych atrap. Groźnie wyglądający mężczyzna podszedł do swojego rumaka i po chwili siłowania się z grubą liną, wyjął miecz i dwoma ruchami zgrabnie ją przeciął. Cofnęłam się ze strachem i pomyślałam, że może lustro, którego więźniem byłam, mogło wyrzucić mnie... w inny wiek.<br />
Nie patrzyłam za siebie, kiedy stawiałam coraz większe i bardziej rozpaczliwe kroki w tył. Zamarłam, kiedy wpadłam na czyjeś ciało. Usłyszałam wciągane głośno powietrze i powoli odwróciłam się, widząc dziewczynę mojego wzrostu. Była ubrana w białą sukienkę, kapelusz i coś w rodzaju fartucha, a w ręce trzymała wiklinowy koszyk. Zmierzyła wzrokiem mnie i moje, tam niecodzienne, ubranie, po czym też się cofnęła.<br />
-Jesteś czarownicą?- zapytała marszcząc brwi.<br />
Poczułam, jak nogi się pode mną uginają. Widziałam ją już kiedyś. Poznawałam te włosy i piękne rysy twarzy, nie mogłam sobie jednak przypomnieć, dlaczego nie były mi obce.<br />
-Proszę, nie bój się. Potrzebuję pomocy.- powiedziałam pospiesznie, unosząc ręce w górę.- I zapewniam cię, nie umiem czarować.<br />
-Tak myślałam.- prychnęła.- Czary to moja specjalność.<br />
To chyba był ten moment, kiedy zrozumiałam, że sama jest osobą, o bycie którą mnie podejrzewała. Poczułam uścisk na nadgarstku, a następnie mocne szarpnięcie. Koszyk upadł na ziemię, a warzywa wysypały się z niego. Biegłyśmy, chociaż próbowałam się wyszarpnąć, nie wiedząc co może za chwilę mnie spotkać.<br />
<br />
~<br />
<br />
Obudziłem się oddychając ciężko, z mocnym bólem w boku. Sięgnąłem do niego dłonią i sapnąłem, czując jak krew szybko z niego wypływa. Był cały rozorany, gdy poczułem na nim materiałowy dotyk. Podniosłem wzrok i zobaczyłem nad sobą Harry'ego, pochylającego się ze łzami w oczach. Przyciskał coś do mojej skóry, hamując krwotok.<br />
-Coś ty zrobił, idioto?- zapytał powstrzymując płacz.<br />
-Widziałem ją.- uśmiechnąłem się sennie.- Uratowałem ją.<br />
Chłopak podniósł na mnie niepewne spojrzenie i obkleił moje ciało plastrami, następnie owijając je też bandażami. Rozejrzał się dookoła i usiadł obok mnie, próbując podnieść mnie do siadu.<br />
-Niall...- zaczął, oblizując swoje usta.- Jej tu nie ma.<br />
-Wiem.- odpowiedziałem mu szeptem.- Czuję to.- oświadczyłem i uczepiłem się jego ramienia, podnosząc się na kostkach chodnikowych do pionu. Była noc i ciężko było cokolwiek dojrzeć.- Ale czuję też, że jest tam gdzieś i żyje.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Hej kochani. Na początek krótki prolog, tak na zachętę (kolejny rozdział jutro/pojutrze wciąż aktualny). Podoba Wam się? Proszę, jeśli przeczytaliście, skomentujcie, lubię czytać Wasze przemyślenia ☺</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7457340177401522585.post-72345330927899951792014-07-12T02:34:00.000-07:002014-07-12T02:34:10.950-07:00Hello! Cześć Misie ♥<br />
Na początek chciałam Was zasypać górą informacji. Hehe. Żartuję oczywiście. Będę się streszczać i spróbuję przekazać wszystko tak zwięźle, jak to możliwe.<br />
<br />
Zwiastun tutaj:<br />
https://www.youtube.com/watch?v=BpK7gUA8rqY<br />
<br />
Informacje o nowych rozdziałach po prawej stronie, w zakładce "aktualizacje", jeśli tylko wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział, od razu to piszę.<br />
<br />
Na tym blogu spróbuję bardziej się ogarnąć i dodawać rozdziały co tydzień, co na początku będzie akurat niemożliwe, zaraz do tego przejdę.<br />
<br />
Rozdział pierwszy pojawi się tutaj jutro lub pojutrze (niedziela, poniedziałek, tak, też gubię się w dniach tygodnia w wakacje), ale potem znowu będzie krótka przerwa, bo wyjeżdżam na kolonie i komputera nie zabieram. Więc wszystko ponownie sprowadza się do aktualizacji.<br />
<br />
Dziękuję Wam za to, że tu jesteście i to czytacie!<br />
<br />
PS: Zaraz biorę się za zakładkę z bohaterami.<br />
<br />
Buziaki! ♥Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11251652263104129859noreply@blogger.com0