Spojrzałem z wahaniem na Harry'ego. Nie wyglądał na przekonanego, odwzajemnił moje spojrzenie i wzruszył ramionami. Eleanor wpatrywała się z uporem w drzwi, jakby czegoś w nich szukała.
-Nie ma klamki- oświadczyła w końcu, po kilku sekundach milczenia. Zmarszczyłem brwi i przeniosłem wzrok z powrotem na wejście.
-Cholera, faktycznie- mruknął Harry i podszedł bliżej, przyglądając się im z bliska. Śmiesznie wyglądał z tym swoim skupieniem na twarzy.
-Ale jest kołatka- zauważyłem i wskazałem na nią palcem. Dopiero wtedy zwrócili na nią uwagę, a chłopak odwrócił się w moją stronę.
-To co, zapukać?- upewnił się i uniósł brew.
-Chyba nie mamy innego wyboru- westchnąłem i podszedłem, podnosząc kołatkę i uderzając nią kilka razy o drzwi.
Rozległo się echo, ale nie było normalne. Uderzenia powtarzały się rytmicznie kilkanaście razy w różnych odstępach czasu i stawały się coraz głośniejsze. Eleanor złapała moje ramię, była przestraszona. "Echo" nie brzmiało już dłużej jak echo, bardziej niczym... kroki. Odsunąłem się i osłoniłem dziewczynę swoim ciałem, a po chwili rozbłysk światła i przeraźliwy dźwięk sprawił, że wszyscy upadliśmy i zasłoniliśmy uszy. Eleanor i Harry chyba nie zrobili tego na czas, bo leżeli z zaciśniętymi powiekami i nie wyglądali najlepiej.
Mi się udało. Zobaczyłem otwarte drzwi i rzuciłem się do nich, próbując się przecisnąć i czując, jak miażdżą mi żebra. Krzyknąłem z bólu i ostatecznie się przedarłem, zerkając jeszcze raz w tył. Miałem nadzieję zobaczyć ich i upewnić się, że wszystko z nimi w porządku, ale drzwi były już zamknięte, a kołatka zniknęła.
Jednak coś udało mi się zobaczyć. Wciąż byłem oślepiony i plamy migotały mi przed oczami, ale jestem prawie pewien, że to była czyjaś noga.
~
Diana's POV
Szłam polną drogą z Evą u boku. Czułam się silna, prawie jak wojowniczka.
Uzbroiła mnie w łuk i strzały. Przy biodrze wisiał mi miecz, był ciężki, ale mogłam się do niego przyzwyczaić.
Przeszłam też szybki kurs strzelania z łuku, a czarownica oświadczyła mi, że mam talent i nie muszę dużo ćwiczyć. Trafiałam prawie do celu, a kilkanaście strzałów podobno wystarczyło, żeby obezwładnić smoka i przebić go mieczem.
Odetchnęłam i posłałam jej delikatny uśmiech. Odwzajemniła go i złapała moją dłoń, ściskając ją lekko.
-Jesteś silna- powiedziała tylko i poczekała, aż pokiwam głową. Po chwili znów szłyśmy drogą.
Nie mogłyśmy poruszać się zbyt szybko, żeby marsz mnie nie zmęczył. Miałam dodatkowe obciążenie w postaci prowizorycznej zbroi okrywającej jedynie moją klatkę piersiową i tarczy, którą aktualnie niosła Eva, żeby choć trochę mnie odciążyć. Może i zadzierała z czarną magią, ale miała dobre serce.
Byłam przepełniona odwagą. Nie bałam się, bo wiedziałam, że jeśli wygram, to znowu go zobaczę.
Znowu go dotknę.
Znowu go pocałuję.
Ta myśl mnie napędzała. Żyłam dla tego, żyłam dla tej nadziei, bo tylko ona mi pozostała. Zacisnęłam dłoń mocniej na łuku i zacisnęłam zęby.
To już niedługo, kochanie. Idę do ciebie.
~
Po kilku godzinach marszu i odpoczywania, dotarłyśmy do niedużej jaskini. Spojrzałam na Evę, która pokiwała głową i zachęciła mnie, żebym weszła do środka za nią. Z lekkim wahaniem wkroczyłam do niej i rozejrzałam się po wilgotnych ścianach. To tu ma się zmieścić smok? To czym on jest, zarodkiem?
Machnęła ręką i zapaliła pochodnię, zabierając ją ze sobą. Starałam się zapamiętać dużo szczegółów, na wypadek jeśli musiałabym uciekać, a gdzieś dalej będą rozwidlenia.
W końcu odwróciła się przodem do mnie i spojrzała na mnie smutno.
-Dalej musisz iść sama. Prosta droga. Drzwi trzysta. Trzymaj mocno tarczę- powiedziała i przechyliła głowę.
Przełknęłam ślinę. Odwaga zaczęła powoli ze mnie ulatywać.
-Naprawdę muszę?- upewniłam się- Nie możesz iść ze mną jeszcze kawałeczek?
-Nie- odpowiedziała, wręczając mi tarczę i umieszczając pochodnię na ścianie- Czarownice nie mają tam wstępu- stwierdziła i westchnęła cicho.
-Dobrze- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko- Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś.
Wspięła się na palce i pocałowała moje czoło. Poczułam się przez chwilę, jakby była moją mamą.
-Diana. Wojowniczka- przypomniała mi i rozpłynęła się w powietrzu.
Okej, więc teraz spokojnie. Idziesz sama, wbijesz miecz w smoka, jakoś dasz radę.
~
Jaskinia poszerzała się coraz bardziej, im dalej szłam. Nie było tam żadnych skrętów czy odnóg, więc w razie ucieczki nie musiałam dużo myśleć. Byle się nie potknąć, to klucz do sukcesu.
Zobaczyłam daleko przed sobą ścianę i drzwi. Podeszłam bliżej i stanęłam przy zwężeniu ścian. To miejsce przypominało mi trochę salę gimnastyczną, były tylko te jedne drzwi i dużo, dużo miejsca. Po kilkudziesięciu sekundach usłyszałam ciężkie kroki po lewej stronie głowy. Zaczęłam szybko oddychać i poczułam, że miękną mi nogi. A więc to on. Idzie.
Pojawił się przede mną i podniosłam głowę, odważnie na niego patrząc z dołu. Pochylił łeb i zajrzał mi prosto w oczy, niemal dotykając swoją skórą mojej. Stałam jak sparaliżowana, nie mogłam nic zrobić. Na chwilę wstrzymałam oddech.
Po chwili się odsunął i ze zdziwieniem stwierdziłam, że mi się kłania. Zmarszczyłam brwi i zobaczyłam, że się powoli podnosi. Wpatrywał się we mnie, cierpliwie czekając na to samo. Ukłoniłam się i przesunęłam tarczę przed siebie. Zawiesiłam ją na ramieniu tak, żebym mogła strzelić z łuku i sięgnęłam ręką do kołczanu.
Walka się zaczęła.
Pierwsza strzała trafiła w jego brzuch. Zawył głośno i się podniósł, próbując uderzyć mnie głową. W porę odskoczyłam i podniosłam się na nogi, celując w niego po raz kolejny.
Strzelanie w praktyce było o wiele trudniejsze niż strzelanie na ćwiczeniach, ale chyba dawałam jakoś radę.
Kilka minut później byłam wykończona. Nie miałam już strzał, więc wyjęłam miecz i złapałam tarczę pewniej. Dyszałam ciężko, opadałam z sił, ale musiałam to dokończyć. Zabić go.
Jęknęłam z bólu, czując jak jego ostre pazury rozcinają moją łydkę. Nie zdążyłam się zasłonić.
Upadłam na kolana i pomyślałam, że to już koniec, czując zapach dymu. Zaraz wystrzeli we mnie kulę ognia i zginę w męczarniach, a wszyscy o mnie zapomną.
W ostatniej chwili poczułam, że miecz z mojej ręki zostaje wyrwany. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, że ktoś wbija ostrze w głowę smoka. O mój Boże.
-Co ty tu robisz?- zapytałam, podnosząc się szybko z ziemi. Świat wirował mi przed oczami.
-Ratuję cię- odpowiedział i uśmiechnął się lekko, co od razu odwzajemniłam. Smok leżał nieżywy na ziemi, a ja nawet nie musiałam używać zaklęcia, którego nauczyła mnie Eva.
-Dziękuję- wydyszałam i poczułam, że obejmuje mnie lekko ramieniem, w której trzymał miecz. Zmarszczyłam brwi. Dziwnie na mnie patrzył. Zaczął się pochylać, ale ja od razu go odsunęłam.
-Co ty wyprawiasz?- zapytałam, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Poczułam, że ostrze dotyka moich pleców.
-Przepraszam- wyszeptał i rozdarł mieczem materiał mojej sukienki na plecach.
-Brandon, o co chodzi?- sapnęłam, przerażona.
-Diana!- usłyszałam czyjś krzyk i odwróciłam głowę, odnajdując wzrokiem Nialla.
Wtedy poczułam ostrze wbijające mi się w skórę i krzyknęłam głośno.
To się nie dzieje.
~*~
Hej kochani!
Co u Was?
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale jakoś wszystko mi się na głowę zwaliło.
Eh.
Podoba Wam się? Co myślicie? ♥♥♥
ponownie proszę o zgłaszanie mi jakichkolwiek błędów! :D
Nat Xx.
WTF Brandon cwelu co ty robisz?!! Jezu miało być tak super ona miała zabić smoka, spotkać się z Niall'em i wszystko pięknie ładnie, a tu co? Wiadomo, ze ona nie umrze bo to by było za proste ale strasznie pogmatwałaś wiesz?;D Ale w sumie bez tego nie byłoby tych emocji*.* Chociaż tyle, że ona zobaczyła Nialla ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na next i życzę dużo weny ;3
Nie lubię pisać komentarzy . Może dlatego że nie zbytnio wiem co mam napisać ale ten blog jest zajebisty! A ten rozdział ... no zabrakło mi słów . Czekam na nn! :)
OdpowiedzUsuńOMG OMG !!! Jak można?! Jak można przerwać w takim momencie?! Nie wytrzymam do następnego. Mam nadzieję że dodasz szybko bo umieram z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńCudowny ,czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńboże zabij mnie! to jest świetne! nie mogę się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńKiedy nn? :)
OdpowiedzUsuńJa jego zajebisty
OdpowiedzUsuń