Invincible
sobota, 24 stycznia 2015
Przepraszam że nic nie dodawałam Misiaki, jestem w szpitalu i nie mam za bardzo teraz siły i czasu na dodawanie i tłumaczenie. Wcześniej nawet nie miałam jak napisać, dopadł mnie brak internetu. Jeszcze trochę tu pewnie poleżę i czeka mnie dużo jeżdżenia po Polsce, więc... blog jest chyba zawieszony do odwołania. Wrócę tak szybko, jak tylko będę mogła xx
środa, 31 grudnia 2014
Misiaki!
2015 zbliża się wieeeeelkimi krokami i z tej okazji chciałabym złożyć Wam życzenia!
2015 zbliża się wieeeeelkimi krokami i z tej okazji chciałabym złożyć Wam życzenia!
- Żeby każdy dzień w 2015 był produktywny i zbliżał Was do spełnienia marzeń
- Żebyście miały dużo cierpliwości do debili, bo wiem, że to czasem się przydaje
- Żeby nauka lub praca łatwo Wam przychodziły, bo nie ma nic gorszego od lenistwa
- Dużo zdrówka i kasiury
Szczęśliwego Nowego Roku, uwielbiam Was Aniołki! ♥
wtorek, 30 grudnia 2014
Rozdział 10. { Aż tak tragicznie? }
Diana's POV
Siedziałam nad tym cholernym kawałkiem papieru już ponad
godzinę, nie mogąc znaleźć żadnych odpowiednich słów. Chciałam dokładnie
określić to, co czułam, ale nie potrafiłam. Całość była pomazana i pokreślona,
właściwie nic mi nie pasowało.
Westchnęłam cicho i wstałam od biurka, chodząc w kółko po
pokoju. Za dwie godziny przychodzi Zayn i Bonnie, cudem udało mi się
zorientować w materiale na studia i chociaż mam jakieś milion tematów do
nadrobienia, to chyba dam radę.
Kluczowy problem tkwił w mojej małżeńskiej przysiędze.
Ludzie mówią na ślubach tak pięknie. Termin przypadał na
przyszły tydzień i byłam cholernie zdenerwowana, a w dodatku miałam tylko
sukienkę i fotografa. Niall nie kupił nawet garnituru.
Usłyszałam ciche pukanie i odwróciłam się w stronę drzwi.
Zobaczyłam mojego pięknego Anioła, który opierał się o ramę drzwi. Uśmiechnęłam
się i podeszłam do niego, łapiąc jego rękę.
-Coś się stało?- uniosłam brew, wpatrując się w jego oczy.
Pokręcił głową i odwzajemnił mój uśmiech.
-Nie- odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie. Oparłam się
rękami o jego klatkę piersiową i odsunęłam z powrotem, przenosząc wzrok na jego
oczy.
-Przecież widzę- pokręciłam głową i sięgnęłam ręką do jego
policzka. Westchnął cicho i wyminął mnie, siadając na moim łóżku. Przeczesał
palcami włosy i usiadł po turecku, przyciągając nogi mocno do siebie. Moje
spojrzenie złagodniało i usiadłam obok, obejmując go ręką w talii. Oparłam
brodę o jego ramię- Co się dzieje, kochanie?- ponowiłam pytanie.
-Po prostu…- zaczął i oblizał usta- Jesteś tego pewna?
-Czego?- zmarszczyłam brwi i odwróciłam jego twarz do
siebie, żeby móc na niego spojrzeć.
-Tego wszystkiego- machnął ręką, a ja od razu się odsunęłam.
-Co masz na myśli?- zapytałam nerwowo- Wycofujesz się?
-Nie- zapewnił mnie szybko i wstał, łapiąc moje ramiona- Ja
nie, ale… ty nie chcesz?- wymamrotał, a w jego oczach błysnął ból.
-Niall, o co chodzi?- przechyliłam głowę, nie mogąc nic
zrozumieć. Westchnął jeszcze raz i odwrócił się przodem do ściany, a bokiem do
mnie.
-Po prostu wiem, jak bardzo chciałaś mieć dzieci- powiedział
ledwo słyszalnie, a we mnie coś pękło. Podeszłam bliżej i wtuliłam się w niego
mocno, przymykając oczy. Staliśmy w tej pozycji jeszcze przez kilka minut,
zanim odsunęłam się i przyciągnęłam go do siebie, opierając swoje czoło o jego
i patrząc głęboko w oczy chłopaka.
-Posłuchaj mnie teraz- zaczęłam i odetchnęłam głęboko- Trzymałam
się tej miłości wszystkim czym mogłam, bo nie potrafię bez ciebie funkcjonować.
Nie chcę cię znowu stracić. Nie mogę cię znowu stracić- poprawiłam się,
uśmiechając się delikatnie- Nic mi ciebie znowu nie zabierze, rozumiesz? Żadne
kłótnie, żadni zazdrośnicy, a na pewno żadne plany, które tak naprawdę mało
znaczą. Chcę tylko ciebie i kocham tylko ciebie, głupi głupku- dokończyłam i
pocałowałam go delikatnie. Odwzajemnił to, ale po chwili się odsunął. Chciał
coś powiedzieć, ale szybko mu przerwałam- A jeśli masz zamiar zapytać, czy
jestem tego pewna, albo poprosić, żebym to przemyślała, to cię wykopię.
Pokiwał głową i uśmiechnął się, przytulając mnie do siebie.
-Jesteś moim najukochańszym Aniołkiem. Tylko moim-
wymamrotałam niewyraźnie i pocałowałam jego skórę odkrytą przez materiał
koszulki- Chciałabym, żebyś zawsze o tym pamiętał- dokończyłam, a on pokiwał
głową.
-Kocham cię- odpowiedział cicho. Uśmiechnęłam się czule i
przyciągnęłam go do siebie.
-Pocałuj mnie- zażądałam, śmiejąc się cicho. Złapał mnie w
talii i pochylił się, łącząc nasze usta.
Po chwili odsunęłam się i pociągnęłam go za włosy. Poczułam
w brzuchu trzepotanie, kiedy zrobił tą swoją minę.
-A teraz spadaj kupić garnitur- powiedziałam i poklepałam go
po ramieniu.
-Czy to rozkaz?- zaśmiał się i pokręcił głową.
-Owszem- potwierdziłam i oparłam rękę na biodrze.
-A co dostanę w zamian?- mruknął mi na ucho. Uniosłam brew i
ponownie przyciągnęłam go do siebie. Przygryzłam płatek jego ucha i pocałowałam
go w szyję. Usłyszałam cichy jęk wyrywający się z jego ust, gdy przejechałam
językiem po jego czułym punkcie.
-Nagrodę- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.
-Jaką?- spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
-Uścisk dłoni- odpowiedziałam i uciekłam na łóżko, chowając
się pod kołdrą.
-Jesteś straszna- usłyszałam i poczułam, że kładzie się obok
mnie.
-Ale za to mnie kochasz- wzruszyłam ramionami.
~
-O. MÓJ. BOŻE. DLACZEGO NIE MÓWIŁAŚ MI WCZEŚNIEJ?- ryknęła
Bonnie, gdy powiadomiłam ją o zaręczynach. Zaśmiałam się i spojrzałam na Zayna,
który podejrzliwie mrużył oczy.
-Nie było kiedy- wzruszyłam ramionami.
-Przyprowadzisz go tutaj?- zapytał chłopak, wpatrując się we
mnie intensywnie.
-Zayn, proszę- wymamrotałam i zarumieniłam się lekko- Nie
testuj go.
-Wcale nie chcę go testować!- oświadczył i uniósł ręce w
geście niewinności- Chcę go tylko poznać. Będziemy kumplami.
-Czyli chcesz go przetestować- podsumowałam i skrzyżowałam
ręce na klatce piersiowej- Słuchaj, Zayn…
-Ty słuchaj!- przerwał mi ze śmiechem.
-Nie, pozwól mi dokończyć. Żadnych krępujących pytań o
rodzinę, plany na przyszłość, szkołę, pracę, przyjaciół, byłe dziewczyny,
mieszkanie, dzieci, przeprowadzkę i żadnych, ale to żadnych komentarzy odnośnie
tatuaży i kolczyków.
-Tatuaży i kolczyków?!- spojrzał na mnie z przerażeniem, a
ja tylko wywróciłam oczami.
-Wcale nie ma ich aż tak dużo. Większość kazałam mu wyjąć, ale
nie w tym rzecz, do cholery!- uśmiechnęłam się- Nie przesłuchuj go. To nasza
rodzina, a nie żaden główny podejrzany, jasne?- uniosłam brew, cierpliwie
czekając na odpowiedź.
-Jasne- mruknął z niezadowoleniem. Westchnęłam, bo
wiedziałam, że ten uparty osioł i tak zrobi to, co uzna za słuszne i konieczne.
Pieprzony bohater.
-Czego się napijecie?- zapytałam i po zapamiętaniu zamówień,
ruszyłam do kuchni.
~
Zapowiadało się na długie oględziny. Niall niezręcznie wiercił
się na kanapie, dopóki nie usiadłam obok i nie złapałam jego ręki w swoją.
Pogłaskałam lekko jego skórę i uśmiechnęłam się, przy okazji mrożąc Zayna
spojrzeniem.
-Przestań- powiedziałam bezgłośnie, kiedy blondyn odwrócił
ode mnie wzrok. Zayn tylko wzniósł oczy do góry i napił się kawy, uśmiechając
się przyjaźnie.
-Więc, jak długo jesteście razem?- zapytał.
Niall spojrzał na mnie z paniką.
-Prawie rok- odpowiedziałam za niego, nieco mijając się z
prawdą. Zayn nie musiał wiedzieć wszystkiego.
-To świetnie- stwierdził po chwili, a Bonnie ścisnęła
ostrzegawczo jego udo- Jesteście dobraną parą.
Prawie wybuchłam śmiechem, gdy to usłyszałam. Nie mógł
wymyślić większej bredni. Ja z delikatnym makijażem, raczej ciemną karnacją pasowałam
do chłopaka pokrytego od stóp do głów tatuażami? Boże, mógł bardziej się
postarać.
-Dzięki- powiedział Niall i odchrząknął.
~
Godzinę później na szczęście musieli się zbierać i te
okropne męki się skończyły. Kiedy wychodzili i już myślałam że Zayn niczego
głupiego nie odwali, pochylił się i powiedział do Nialla, że ma być dla mnie
dobry.
Boże, dopomóż.
-Nie było chyba aż tak źle- stwierdził Niall, gdy zostaliśmy
sami. Pokiwałam głową i objęłam go w pasie, patrząc w górę na jego oczy- Dobra,
nie oszukujmy się. Było tragicznie.
Roześmiałam się i wtuliłam się w jego ciało.
-Zayn mnie nienawidzi- wymamrotał cicho.
-On w ten sposób okazuje sympatię. Będziecie kumplami-
obiecałam i uderzyłam go w ramię.
czwartek, 11 grudnia 2014
Rozdział 9. { Twoja kolej }
Odetchnęłam cicho, błądząc leniwie dłonią po jego talii. Uśmiech zawitał na moich ustach, gdy poczułam jego opuszki palców muskające delikatnie moje. Po chwili splótł nasze dłonie i przyciągnął mnie bardziej do siebie, skutkiem czego prześcieradło przesunęło się w dół mojej klatki piersiowej. Sięgnęłam po nie ręką i przycisnęłam do swojej skóry.
-Nie musisz się zakrywać- zapewnił mnie wesoło, całując wierzch mojej ręki- Wiesz, właśnie widziałem cię nago.
-To nie ma znaczenia- zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w ramię, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi- Tęskniłam za twoim zapachem- wymamrotałam cicho i zamknęłam oczy.
Poczułam, że odwraca głowę w moją stronę i przygląda mi się z zainteresowaniem.
-Pachniesz jak życie- uśmiechnęłam się szeroko- Słodko i orzeźwiająco za jednym razem, jak lato i zima. A twoje włosy zawsze pachną tym charakterystycznym męskim szamponem- zachichotałam- We wnętrzu lewej dłoni masz bliznę i tęskniłam za jej szorstkim dotykiem- podniosłam wzrok i skrzyżowałam nasze spojrzenia.- I masz łaskotki pod żebrami. Tęskniłam za twoim śmiechem. Każdego dnia, kiedy byłam sama, wyobrażałam sobie, że jesteś obok mnie i się uśmiechasz. Albo głaszczesz moją rękę, tak jak teraz- ścisnęłam mocniej jego palce.
Ta chwila była cudowna. Leżeliśmy razem, przykryci niewyprasowanym prześcieradłem, a na podłodze walały się ubrania. I niczego więcej nie chciałam.
-Kocham ten punkt na twojej szyi, który sprawia, że tak jęczysz- uśmiechnęłam się, muskając ustami skórę pod jego uchem. Od razu przygryzł wargę i zamknął oczy, żeby nie dać mi satysfakcji. Przerzuciłam nogę przez jego biodro i zassałam delikatnie to miejsce- Gotowy na rundę drugą?
________________________________
OD TEGO MIEJSCA BĘDZIE SEKS, WIĘC JEŚLI CHCECIE TO OCZYWIŚCIE MOŻECIE TO POMINĄĆ, JA NIE BIORĘ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA USZCZERBKI NA PSYCHICE I TAK DALEJ, BLA BLA BLA.
______________________________
Jego oczy rozszerzyły się pod wpływem moich słów. Sięgnął rękoma do moich nadgarstków i spróbował mnie przewrócić pod siebie, ale go powstrzymałam.
-Teraz do ty jesteś na dole- uśmiechnęłam się jeszcze szerzej przy jego uchu, słysząc zduszony jęk z jego strony.
Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej i niemal od razu wyczułam szalone bicie jego serca. Niall patrzył na mnie z zainteresowaniem, niecierpliwie czekając na mój kolejny ruch. Przygryzłam wargę i wbiłam paznokcie w jego wrażliwą skórę, obserwując uważnie wyraz twarzy Anioła. Jego usta się rozchyliły, a głowa automatycznie odchyliła do tyłu.
-Spójrz na mnie- mruknęłam mu na ucho i pociągnęłam lekko za jego jasne włosy. Otworzył oczy i utkwił spojrzenie w moich ustach. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go, przechylając głowę. Cichy jęk wyrwał się z jego gardła, na tylko mocniej pociągnęłam kosmyki chłopaka.
Poczułam jak wierci się pode mną, bezradnie wyrzucając biodra w górę. Pocałowałam jego szczękę i przesunęłam głowę, dotykając jego nosa swoim.
-Ktoś tu jest niecierpliwy, hmm?- droczyłam się, wpatrując się w jego oczy. Mogłam założyć się, że wywrócił oczami.
-Diana- wymamrotał przez zaciśnięte zęby.
-Słucham, kochanie?- zapytałam niewinnie i przejechałam palcem wskazującym w dół jego uda.
-Zrób coś.
-Musisz ładnie poprosić- oświadczyłam, obniżając usta na jego ramię.
-Kurwa- przeklął i oblizał usta, jednocześnie zaciskając palce na pościeli. Poruszyłam się lekko, ocierając się swoimi biodrami o jego.
-Nieładnie jest przeklinać, Aniołku.
-Proszę- usłyszałam, a na moje usta od razu wpłynął uśmiech satysfakcji.
Poprawiłam swoją pozycję i wsunęłam w siebie jego penisa, od razu przywracając go do pozycji siedzącej. Patrzył na mnie wygłodniałym wzrokiem, gdy powoli zaczęłam się poruszać.
Minęły może trzy, a może cztery minuty, gdy jego oddech zaczął stawać się coraz szybszy. Przyspieszyłam ruchy swoich bioder i pochyliłam się, żeby zrobić na jego idealnie białej szyi jeszcze jeden fioletowy ślad.
Doszedł chwilę potem. Siedzieliśmy przytuleni do siebie jeszcze przez dłuższą chwilę, wsłuchując się w bicie swoich serc. Uśmiechnęłam się czule i odgarnęłam kosmyk włosów z jego czoła, kładąc się obok i przykrywając nas cienkim kocem. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, przyciskając usta do mojego czoła.
-Cholernie cię kocham- wyszeptał, wtulając się mocniej w moje ciało.
-Śpij- odpowiedziałam i poczułam łzę wypływającą z mojego oka, gdy poczułam, jak jego tętno się wyrównuje i zasypia.- Ja ciebie też.
~
Obudziłam się z bólem głowy. Było to spowodowane pewnie tym, że przez pół nocy nie spałam, przewracając się z boku na bok.
Bałam się. Bardzo się bałam, że to wróci.
Dzień zapowiadał się optymistycznie. Mieliśmy zejść na ziemię, spotkać się z Zaynem, Bonnie, zobaczyć, jak mają się studia (i czy jeszcze w ogóle z nich nie wyleciałam).
Postanowiłam nie oceniać tego dnia tak od razu.
Niall przywitał mnie buziakiem w policzek. Wstałam z łóżka kilka minut później i poczłapałam do łazienki, żeby umyć zęby i uspokoić włosy sterczące we wszystkie strony. Westchnęłam i przeczesałam je kilka razy, doprowadzając je do względnego porządku.
Pomalowałam rzęsy i nałożyłam podkład. Wydawało się, jakby nic się nigdy nie stało.
Ubrałam się w jasne dżinsy, pierwszą lepszą koszulkę i sweterek. Było przeraźliwie cicho. Spokój jeszcze nigdy wcześniej nie wprowadzał mnie w takie zdenerwowanie.
Wszystko było podejrzane. Wszystko mogło być ciszą przed burzą.
~
Wyszliśmy z domu Nialla około południa. Przed wyjściem zrobił śniadanie i kiedy zobaczyłam masło na jego czole, nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-Jesteś uroczy- oświadczyłam, na co tylko mrugnął.
Odbiegając od tematu, to przerażające, ile na śniadanie potrafi zjeść tak chuda osoba. Powinien wziąć udział w jakiejś olimpiadzie.
Złapał moją dłoń i pocałował mnie jeszcze raz. Robił to tak często, jakby nie potrafił się mną nacieszyć.
Kamienie skrzypiały pod moimi stopami, kiedy powolnym krokiem zmierzaliśmy w stronę bramy. Posłałam mu szeroki uśmiech i ścisnęłam jego palce, żeby upewnić się, że wciąż tu jest.
Nagle przed nami niemal wyrosła kobieta. Nie widziałam jej, przeoczyłam moment, kiedy pojawiła się przed nami. Minęła nas, a ja aż otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.
Miała piękne, duże, białe skrzydła. Odwróciła się i spojrzała na mnie przez ramię, uśmiechając się delikatnie. Chciałam coś powiedzieć, ale odebrało mi mowę. Pokazała palcem na Nialla i po chwili umieściła go na swoich ustach, dając mi znak, żebym nic mu nie mówiła. Pokiwałam głową i odeszłam, kręcąc lekko głową.
Teraz wiem, dlaczego Eva wydawała mi się znajoma. W przyszłości została Anielicą.
-Nie musisz się zakrywać- zapewnił mnie wesoło, całując wierzch mojej ręki- Wiesz, właśnie widziałem cię nago.
-To nie ma znaczenia- zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w ramię, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi- Tęskniłam za twoim zapachem- wymamrotałam cicho i zamknęłam oczy.
Poczułam, że odwraca głowę w moją stronę i przygląda mi się z zainteresowaniem.
-Pachniesz jak życie- uśmiechnęłam się szeroko- Słodko i orzeźwiająco za jednym razem, jak lato i zima. A twoje włosy zawsze pachną tym charakterystycznym męskim szamponem- zachichotałam- We wnętrzu lewej dłoni masz bliznę i tęskniłam za jej szorstkim dotykiem- podniosłam wzrok i skrzyżowałam nasze spojrzenia.- I masz łaskotki pod żebrami. Tęskniłam za twoim śmiechem. Każdego dnia, kiedy byłam sama, wyobrażałam sobie, że jesteś obok mnie i się uśmiechasz. Albo głaszczesz moją rękę, tak jak teraz- ścisnęłam mocniej jego palce.
Ta chwila była cudowna. Leżeliśmy razem, przykryci niewyprasowanym prześcieradłem, a na podłodze walały się ubrania. I niczego więcej nie chciałam.
-Kocham ten punkt na twojej szyi, który sprawia, że tak jęczysz- uśmiechnęłam się, muskając ustami skórę pod jego uchem. Od razu przygryzł wargę i zamknął oczy, żeby nie dać mi satysfakcji. Przerzuciłam nogę przez jego biodro i zassałam delikatnie to miejsce- Gotowy na rundę drugą?
________________________________
OD TEGO MIEJSCA BĘDZIE SEKS, WIĘC JEŚLI CHCECIE TO OCZYWIŚCIE MOŻECIE TO POMINĄĆ, JA NIE BIORĘ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA USZCZERBKI NA PSYCHICE I TAK DALEJ, BLA BLA BLA.
______________________________
Jego oczy rozszerzyły się pod wpływem moich słów. Sięgnął rękoma do moich nadgarstków i spróbował mnie przewrócić pod siebie, ale go powstrzymałam.
-Teraz do ty jesteś na dole- uśmiechnęłam się jeszcze szerzej przy jego uchu, słysząc zduszony jęk z jego strony.
Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej i niemal od razu wyczułam szalone bicie jego serca. Niall patrzył na mnie z zainteresowaniem, niecierpliwie czekając na mój kolejny ruch. Przygryzłam wargę i wbiłam paznokcie w jego wrażliwą skórę, obserwując uważnie wyraz twarzy Anioła. Jego usta się rozchyliły, a głowa automatycznie odchyliła do tyłu.
-Spójrz na mnie- mruknęłam mu na ucho i pociągnęłam lekko za jego jasne włosy. Otworzył oczy i utkwił spojrzenie w moich ustach. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go, przechylając głowę. Cichy jęk wyrwał się z jego gardła, na tylko mocniej pociągnęłam kosmyki chłopaka.
Poczułam jak wierci się pode mną, bezradnie wyrzucając biodra w górę. Pocałowałam jego szczękę i przesunęłam głowę, dotykając jego nosa swoim.
-Ktoś tu jest niecierpliwy, hmm?- droczyłam się, wpatrując się w jego oczy. Mogłam założyć się, że wywrócił oczami.
-Diana- wymamrotał przez zaciśnięte zęby.
-Słucham, kochanie?- zapytałam niewinnie i przejechałam palcem wskazującym w dół jego uda.
-Zrób coś.
-Musisz ładnie poprosić- oświadczyłam, obniżając usta na jego ramię.
-Kurwa- przeklął i oblizał usta, jednocześnie zaciskając palce na pościeli. Poruszyłam się lekko, ocierając się swoimi biodrami o jego.
-Nieładnie jest przeklinać, Aniołku.
-Proszę- usłyszałam, a na moje usta od razu wpłynął uśmiech satysfakcji.
Poprawiłam swoją pozycję i wsunęłam w siebie jego penisa, od razu przywracając go do pozycji siedzącej. Patrzył na mnie wygłodniałym wzrokiem, gdy powoli zaczęłam się poruszać.
Minęły może trzy, a może cztery minuty, gdy jego oddech zaczął stawać się coraz szybszy. Przyspieszyłam ruchy swoich bioder i pochyliłam się, żeby zrobić na jego idealnie białej szyi jeszcze jeden fioletowy ślad.
Doszedł chwilę potem. Siedzieliśmy przytuleni do siebie jeszcze przez dłuższą chwilę, wsłuchując się w bicie swoich serc. Uśmiechnęłam się czule i odgarnęłam kosmyk włosów z jego czoła, kładąc się obok i przykrywając nas cienkim kocem. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, przyciskając usta do mojego czoła.
-Cholernie cię kocham- wyszeptał, wtulając się mocniej w moje ciało.
-Śpij- odpowiedziałam i poczułam łzę wypływającą z mojego oka, gdy poczułam, jak jego tętno się wyrównuje i zasypia.- Ja ciebie też.
~
Obudziłam się z bólem głowy. Było to spowodowane pewnie tym, że przez pół nocy nie spałam, przewracając się z boku na bok.
Bałam się. Bardzo się bałam, że to wróci.
Dzień zapowiadał się optymistycznie. Mieliśmy zejść na ziemię, spotkać się z Zaynem, Bonnie, zobaczyć, jak mają się studia (i czy jeszcze w ogóle z nich nie wyleciałam).
Postanowiłam nie oceniać tego dnia tak od razu.
Niall przywitał mnie buziakiem w policzek. Wstałam z łóżka kilka minut później i poczłapałam do łazienki, żeby umyć zęby i uspokoić włosy sterczące we wszystkie strony. Westchnęłam i przeczesałam je kilka razy, doprowadzając je do względnego porządku.
Pomalowałam rzęsy i nałożyłam podkład. Wydawało się, jakby nic się nigdy nie stało.
Ubrałam się w jasne dżinsy, pierwszą lepszą koszulkę i sweterek. Było przeraźliwie cicho. Spokój jeszcze nigdy wcześniej nie wprowadzał mnie w takie zdenerwowanie.
Wszystko było podejrzane. Wszystko mogło być ciszą przed burzą.
~
Wyszliśmy z domu Nialla około południa. Przed wyjściem zrobił śniadanie i kiedy zobaczyłam masło na jego czole, nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-Jesteś uroczy- oświadczyłam, na co tylko mrugnął.
Odbiegając od tematu, to przerażające, ile na śniadanie potrafi zjeść tak chuda osoba. Powinien wziąć udział w jakiejś olimpiadzie.
Złapał moją dłoń i pocałował mnie jeszcze raz. Robił to tak często, jakby nie potrafił się mną nacieszyć.
Kamienie skrzypiały pod moimi stopami, kiedy powolnym krokiem zmierzaliśmy w stronę bramy. Posłałam mu szeroki uśmiech i ścisnęłam jego palce, żeby upewnić się, że wciąż tu jest.
Nagle przed nami niemal wyrosła kobieta. Nie widziałam jej, przeoczyłam moment, kiedy pojawiła się przed nami. Minęła nas, a ja aż otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.
Miała piękne, duże, białe skrzydła. Odwróciła się i spojrzała na mnie przez ramię, uśmiechając się delikatnie. Chciałam coś powiedzieć, ale odebrało mi mowę. Pokazała palcem na Nialla i po chwili umieściła go na swoich ustach, dając mi znak, żebym nic mu nie mówiła. Pokiwałam głową i odeszłam, kręcąc lekko głową.
Teraz wiem, dlaczego Eva wydawała mi się znajoma. W przyszłości została Anielicą.
~*~
Czy seks rekompensuje długą nieobecność? Hahaha, mam nadzieję.
Miłego zbliżającego się weekendu!
poniedziałek, 17 listopada 2014
Rozdział 8. { Idealnie zniszczenie chwili }
Diana's POV
W ciągu tych kilku godzin naprawdę dużo płakałam. Nie potrafiliśmy się sobą nacieszyć, ja, mama i tata mieliśmy sobie zbyt wiele do powiedzenia. Mówiłam im o całym swoim życiu, o marzeniach, o nowych przyjaźniach, Zaynie i Bonnie. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Twarz zaczynała mnie już boleć.
Oni też płakali. Tęsknili i żałowali, że nie mogli być przy mnie w tych wszystkich chwilach. Chcieli zobaczyć Zayna. Chcieli zostać przy nas i patrzeć, jak układamy sobie życie.
Obiecałam ich, że będę ich odwiedzać, kiedy tylko będę mogła. I że przyniosę im zdjęcie Zayna w ramce. Mama powiedziała, że ma dla niego honorowe miejsce.
W końcu musieliśmy się zbierać. Pożegnanie było długie, chociaż wiedzieliśmy, że jest ono tymczasowe. Ściskałam mamę kurczowo i nareszcie miałam szansę znowu poczuć jej perfumy, których zapachu już dawno zapomniałam. Dłonie taty wciąż były tak samo chropowate i nieprzyjemne, ale właśnie z tym średnio komfortowym dotykiem jego palców czułam się bezpieczna i kochana.
Wyszliśmy za próg, a moje buty stukały w brązowe deski werandy. Niall złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, całując mnie w czoło.
-Jestem ci niesamowicie wdzięczna- westchnęłam, głaszcząc jego plecy. Poczułam, że uśmiecha się przy mojej skórze.- Blizny się zagoiły?- zapytałam i sięgnęłam dłonią pod jego koszulkę. Zmarszczyłam brwi, kiedy nie poczułam żadnej wypukłości.- Hej, co się...
-Odzyskałem je- oświadczył i rozwinął skrzydła. Moje oczy zaszkliły się, gdy jego tęczówki stały się czarne.
-O mój Boże...- zakryłam usta ręką. Poczułam łzę spływającą po moim policzku, kiedy znów zaczęłam szeroko się uśmiechać- Ja... Ja nie wiem co powiedzieć, Jezu, to fantastycznie!- zaśmiałam się, obejmując go rękoma w szyi. Podniósł mnie i okręcił dookoła.
Chciałam, żeby zawsze już tak było. Żeby nic już więcej nam się nie stało, żebyśmy już zawsze byli ze sobą. Żebym zastanawiała się, co zrobić na obiad, a nie czy przeżyję dzisiaj. Chciałam być beztroska.
-Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mocno cię kocham- powiedział, przechylając głowę. Spojrzałam w jego oczy i poprosiłam cicho, żeby zwinął skrzydła. Potrzebowałam zobaczyć ich prawdziwy kolor.
-Zawsze. I na zawsze- szepnęłam, dotykając palcem jego ust. Zamknął oczy i westchnął, przysuwając się bliżej do niego.
-Potrzebuję cię- dodał po chwili.- Potrzebuję cię, żeby nie zwariować.
~
Wybraliśmy się na długi spacer. Cały czas patrzyłam z dołu na jego zarumienione od śmiechu policzki i zmarszczki, które robiły mu się przy oczach, gdy się śmiał. Żałowałam, że nie mam ze sobą aparatu. Zamiast tego robiłam zdjęcia w pamięci, mając nadzieję, że nigdy nie zbledną.
-Bałam się- przyznałam nagle, zatrzymując go w pół kroku- Że już nie dostanę szansy, żeby znowu się do ciebie uśmiechnąć.
-Dostałaś ją- odparł i ścisnął moją rękę- I masz ich jeszcze miliony- zrobił pauzę- Ktoś koniecznie chciałby cię zobaczyć.
Godzinę później byliśmy przed domem Eleanor.
~
Powitania były długie i wzruszające. Stanęłam przed dziewczyną, kiedy wreszcie pozwoliła mi wstać z kanapy. Wyprosiła Nialla, a on tylko wstał i wyszedł do kuchni.
Z szerokim uśmiechem podeszła do szafy i zaczęła w niej grzebać, po chwili odwracając się do mnie przodem.
-Gotowa?- zapytała, wyraźnie podekscytowana.
-Na co?- zapytałam ze zdezorientowaniem. Nie odpowiedziała, tylko wyjęła jeden wieszak i pokazała mi go.
Usta mimowolnie mi się rozchyliły. Widok przede mną był niesamowity. Zaśmiała się cicho na widok mojej miny.
Materiał sięgał ziemi. Całą długość sukienki pokrywały maleńkie diamenciki błyszczące w promieniach słońca, a w pasie była ściągnięta. Podeszłam bliżej i dotknęłam delikatnie rękawa sukienki. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpadnie. Wyglądała niesamowicie misternie.
-Wow...- było jedynym, co byłam w stanie powiedzieć.
-Przymierzysz?- zapytała z nadzieją w głosie.
-Jasne- uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam rozbierać, żeby móc ją na siebie wsunąć jak najszybciej. Pomogła mi ją zapiąć na plecach. Do tego miałam buty na obcasie, ale tym razem ich nie przymierzyłam.
Odwróciłam się przodem do lustra. Prawie nie poznawałam siebie. Nie miałam makijażu, a włosy pojaśniały mi od słońca, na którym ćwiczyłam ciosy. Schudłam. Miałam wyraźniejsze kości policzkowe.
-Będziesz najpiękniejszą panną młodą- szepnęła mi do ucha, a ja poczułam, że znowu się wzruszam.- Hej, tylko nie płacz. Ciesz się. Wychodzisz za mąż.
-Cieszę się- powiedziałam z szerokim uśmiechem, odwracając się przodem do niej- Dziękuję ci.
-Nie ma sprawy- wzruszyła ramionami i pogłaskała moją rękę.
~
Wieczorem nareszcie mieliśmy czas tylko dla siebie. Niall pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju i uśmiechał się do mnie cały czas, trzymając mnie blisko siebie.
-Boli?- zapytał, przebiegając ręką po moich plecach. Przełknęłam ślinę i pokręciłam głową, obejmując go za szyję. Każda chwila wydawała mi się ważna i nie chciałam stracić już żadnej.
Chłonęłam jego piękno. Kilka piegów na jego nosie. Jedno niesforne pasmo włosów, które zawsze wysuwało mu się z niemal idealnie ułożonego quiffa. Uśmiechnęłam się czule i poprawiłam je, umieszczając je w odpowiednim miejscu. Pocałował moją dłoń i zamknął oczy, chowając twarz w mojej szyi.
Złapał mnie w talii i zaczął nami delikatnie poruszać. Postawił mnie na swoich palcach. Tańczyliśmy do rytmu nieistniejącej muzyki, którą potrafiliśmy usłyszeć tylko my. Nikt inny. Byliśmy tylko my. Kochałam tę chwilę. Z perspektywy czasu stwierdziłam, że te kilka minut było moimi ulubionymi w całym życiu. Nigdy nie byłam szczęśliwsza, nawet na własnym ślubie. Tutaj byliśmy sami.
Pocałował moją szczękę. Westchnęłam, wsuwając palce w jego włosy. Odsunął się i spojrzał na mnie, jego wzrok błąkał się gdzieś pod moim nosem. Przygryzłam wargę i usłyszałam jego cichy jęk. Sekundę później już mnie całował. Zadarłam głowę, żeby było nam wygodniej.
-Kocham cię- powiedział, na co odpowiedziałam tym samym- Diana?
-Tak?- zapytałam, głaszcząc jego policzek.
-Obiecaj mnie, że nigdy mnie nie opuścisz.
-Niall?- szepnęłam w jego usta.
-Tak?
-Przysięgam- odpowiedziałam cicho, przyciągając go do siebie ponownie. Uśmiechnął się lekko, a ja to odwzajemniłam. Oblizałam usta, tym samym przebiegając językiem po jego dolnej wardze.- Och, mam jeszcze jedną sprawę.
-Słucham cię.
-Nie chcę psuć tego romantycznego nastroju...- zaczęłam, bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli- Ale wyglądasz nieprzyzwoicie dobrze w tym kolorze, a ja mam ochotę na seks.
Zaśmiał się szczerze i pokręcił głową, ciągnąc mnie do łóżka.
-Czego tylko zapragniesz.
W ciągu tych kilku godzin naprawdę dużo płakałam. Nie potrafiliśmy się sobą nacieszyć, ja, mama i tata mieliśmy sobie zbyt wiele do powiedzenia. Mówiłam im o całym swoim życiu, o marzeniach, o nowych przyjaźniach, Zaynie i Bonnie. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Twarz zaczynała mnie już boleć.
Oni też płakali. Tęsknili i żałowali, że nie mogli być przy mnie w tych wszystkich chwilach. Chcieli zobaczyć Zayna. Chcieli zostać przy nas i patrzeć, jak układamy sobie życie.
Obiecałam ich, że będę ich odwiedzać, kiedy tylko będę mogła. I że przyniosę im zdjęcie Zayna w ramce. Mama powiedziała, że ma dla niego honorowe miejsce.
W końcu musieliśmy się zbierać. Pożegnanie było długie, chociaż wiedzieliśmy, że jest ono tymczasowe. Ściskałam mamę kurczowo i nareszcie miałam szansę znowu poczuć jej perfumy, których zapachu już dawno zapomniałam. Dłonie taty wciąż były tak samo chropowate i nieprzyjemne, ale właśnie z tym średnio komfortowym dotykiem jego palców czułam się bezpieczna i kochana.
Wyszliśmy za próg, a moje buty stukały w brązowe deski werandy. Niall złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, całując mnie w czoło.
-Jestem ci niesamowicie wdzięczna- westchnęłam, głaszcząc jego plecy. Poczułam, że uśmiecha się przy mojej skórze.- Blizny się zagoiły?- zapytałam i sięgnęłam dłonią pod jego koszulkę. Zmarszczyłam brwi, kiedy nie poczułam żadnej wypukłości.- Hej, co się...
-Odzyskałem je- oświadczył i rozwinął skrzydła. Moje oczy zaszkliły się, gdy jego tęczówki stały się czarne.
-O mój Boże...- zakryłam usta ręką. Poczułam łzę spływającą po moim policzku, kiedy znów zaczęłam szeroko się uśmiechać- Ja... Ja nie wiem co powiedzieć, Jezu, to fantastycznie!- zaśmiałam się, obejmując go rękoma w szyi. Podniósł mnie i okręcił dookoła.
Chciałam, żeby zawsze już tak było. Żeby nic już więcej nam się nie stało, żebyśmy już zawsze byli ze sobą. Żebym zastanawiała się, co zrobić na obiad, a nie czy przeżyję dzisiaj. Chciałam być beztroska.
-Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mocno cię kocham- powiedział, przechylając głowę. Spojrzałam w jego oczy i poprosiłam cicho, żeby zwinął skrzydła. Potrzebowałam zobaczyć ich prawdziwy kolor.
-Zawsze. I na zawsze- szepnęłam, dotykając palcem jego ust. Zamknął oczy i westchnął, przysuwając się bliżej do niego.
-Potrzebuję cię- dodał po chwili.- Potrzebuję cię, żeby nie zwariować.
~
Wybraliśmy się na długi spacer. Cały czas patrzyłam z dołu na jego zarumienione od śmiechu policzki i zmarszczki, które robiły mu się przy oczach, gdy się śmiał. Żałowałam, że nie mam ze sobą aparatu. Zamiast tego robiłam zdjęcia w pamięci, mając nadzieję, że nigdy nie zbledną.
-Bałam się- przyznałam nagle, zatrzymując go w pół kroku- Że już nie dostanę szansy, żeby znowu się do ciebie uśmiechnąć.
-Dostałaś ją- odparł i ścisnął moją rękę- I masz ich jeszcze miliony- zrobił pauzę- Ktoś koniecznie chciałby cię zobaczyć.
Godzinę później byliśmy przed domem Eleanor.
~
Powitania były długie i wzruszające. Stanęłam przed dziewczyną, kiedy wreszcie pozwoliła mi wstać z kanapy. Wyprosiła Nialla, a on tylko wstał i wyszedł do kuchni.
Z szerokim uśmiechem podeszła do szafy i zaczęła w niej grzebać, po chwili odwracając się do mnie przodem.
-Gotowa?- zapytała, wyraźnie podekscytowana.
-Na co?- zapytałam ze zdezorientowaniem. Nie odpowiedziała, tylko wyjęła jeden wieszak i pokazała mi go.
Usta mimowolnie mi się rozchyliły. Widok przede mną był niesamowity. Zaśmiała się cicho na widok mojej miny.
Materiał sięgał ziemi. Całą długość sukienki pokrywały maleńkie diamenciki błyszczące w promieniach słońca, a w pasie była ściągnięta. Podeszłam bliżej i dotknęłam delikatnie rękawa sukienki. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpadnie. Wyglądała niesamowicie misternie.
-Wow...- było jedynym, co byłam w stanie powiedzieć.
-Przymierzysz?- zapytała z nadzieją w głosie.
-Jasne- uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam rozbierać, żeby móc ją na siebie wsunąć jak najszybciej. Pomogła mi ją zapiąć na plecach. Do tego miałam buty na obcasie, ale tym razem ich nie przymierzyłam.
Odwróciłam się przodem do lustra. Prawie nie poznawałam siebie. Nie miałam makijażu, a włosy pojaśniały mi od słońca, na którym ćwiczyłam ciosy. Schudłam. Miałam wyraźniejsze kości policzkowe.
-Będziesz najpiękniejszą panną młodą- szepnęła mi do ucha, a ja poczułam, że znowu się wzruszam.- Hej, tylko nie płacz. Ciesz się. Wychodzisz za mąż.
-Cieszę się- powiedziałam z szerokim uśmiechem, odwracając się przodem do niej- Dziękuję ci.
-Nie ma sprawy- wzruszyła ramionami i pogłaskała moją rękę.
~
Wieczorem nareszcie mieliśmy czas tylko dla siebie. Niall pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju i uśmiechał się do mnie cały czas, trzymając mnie blisko siebie.
-Boli?- zapytał, przebiegając ręką po moich plecach. Przełknęłam ślinę i pokręciłam głową, obejmując go za szyję. Każda chwila wydawała mi się ważna i nie chciałam stracić już żadnej.
Chłonęłam jego piękno. Kilka piegów na jego nosie. Jedno niesforne pasmo włosów, które zawsze wysuwało mu się z niemal idealnie ułożonego quiffa. Uśmiechnęłam się czule i poprawiłam je, umieszczając je w odpowiednim miejscu. Pocałował moją dłoń i zamknął oczy, chowając twarz w mojej szyi.
Złapał mnie w talii i zaczął nami delikatnie poruszać. Postawił mnie na swoich palcach. Tańczyliśmy do rytmu nieistniejącej muzyki, którą potrafiliśmy usłyszeć tylko my. Nikt inny. Byliśmy tylko my. Kochałam tę chwilę. Z perspektywy czasu stwierdziłam, że te kilka minut było moimi ulubionymi w całym życiu. Nigdy nie byłam szczęśliwsza, nawet na własnym ślubie. Tutaj byliśmy sami.
Pocałował moją szczękę. Westchnęłam, wsuwając palce w jego włosy. Odsunął się i spojrzał na mnie, jego wzrok błąkał się gdzieś pod moim nosem. Przygryzłam wargę i usłyszałam jego cichy jęk. Sekundę później już mnie całował. Zadarłam głowę, żeby było nam wygodniej.
-Kocham cię- powiedział, na co odpowiedziałam tym samym- Diana?
-Tak?- zapytałam, głaszcząc jego policzek.
-Obiecaj mnie, że nigdy mnie nie opuścisz.
-Niall?- szepnęłam w jego usta.
-Tak?
-Przysięgam- odpowiedziałam cicho, przyciągając go do siebie ponownie. Uśmiechnął się lekko, a ja to odwzajemniłam. Oblizałam usta, tym samym przebiegając językiem po jego dolnej wardze.- Och, mam jeszcze jedną sprawę.
-Słucham cię.
-Nie chcę psuć tego romantycznego nastroju...- zaczęłam, bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli- Ale wyglądasz nieprzyzwoicie dobrze w tym kolorze, a ja mam ochotę na seks.
Zaśmiał się szczerze i pokręcił głową, ciągnąc mnie do łóżka.
-Czego tylko zapragniesz.
~*~
Hehe, ale Was zrobiłam. Jestem straszna, wiem. hehe.
Sprawa z komputerem się przedłużyła, dlatego jest tak późno. Przepraszam.
Miłego tygodnia! Xx.
niedziela, 26 października 2014
Rozdział 7. { Zobaczyć śmierć }
Diana's POV
Odwróciłam głowę w stronę Nialla, wpatrując się w jego profil. Rozcięte plecy jakby na chwilę przestały mnie boleć, a w brzuchu poczułam ukłucie tęsknoty.
Sięgnęłam ręką do tyłu, krew leciała mi dość mocno. Niall odepchnął ode mnie Brandona, który się tego nie spodziewał, a ja usiadłam powoli na ziemi.
Tylko zachowaj spokój, powtarzałam sobie w myślach.
Rozdarłam sukienkę na samym dole i przyłożyłam kawałek materiału do krwawiącej rany. Spod przymykających się powiek oglądałam walkę, słabo mamrocząc coś pod nosem. Brandon uderzył go w nos. Niall popchnął go na ścianę. Na chwilę odwróciłam wzrok, żeby szybko poprawić swój prowizoryczny opatrunek, byłam zbyt słaba by wstać.
Kiedy moje oczy wróciły do nich, zobaczyłam coś, czego nie zapomnę do końca życia.
Zobaczyłam śmierć.
Delikatny szok wymalowany na jego twarzy. Krótkie spojrzenie na przebity mieczem brzuch. Lekko rozchylone usta, gdy wpatrywał się w swojego zabójcę. Powoli gasnący blask w oczach i ostatnia próba pozbycia się ostrza.
Oczywiście daremna.
Spojrzał na mnie po raz ostatni, a potem osunął się na kolana i upadł.
Cholera, życie kończy się tak szybko.
Poczułam na policzku jedną łzę wypływającą z kącika mojego oka. Ten widok był naprawdę okropny. Nikt nigdy nie powinien widzieć czegoś takiego.
Niall znalazł się obok mnie w mgnieniu oka. Złapał mnie delikatnie i pociągnął na swoje kolana, przyciągając mnie do siebie i całując moją skroń.
-Będzie dobrze- obiecał szeptem i zdjął własną koszulkę, zastępując nią kawałek sukienki. Przyciskał ją mocno do rany i zerkał na nią co kilkanaście sekund. Przez ten cały czas nucił mi coś na ucho albo po prostu do mnie mówił, nie pozwalając mi zasnąć.
Uchyliłam powieki i spojrzałam na swoje dłonie. Były czyste, bez żadnego śladu tajemniczych tatuaży. Zmarszczyłam brwi i uniosłam ją, kładąc na jego policzku. Uśmiechnęłam się, kiedy nasze oczy się spotkały.
-Nie umrę- powiedziałam cicho i przyciągnęłam go do siebie za szyję, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
Odwzajemnił mój uśmiech i odsunął się po chwili, ogarniając moje włosy z czoła.
-Cholernie za tobą tęskniłem- przyznał, zamykając oczy i tuląc mnie do siebie.
-Mam ci dużo do opowiedzenia- odparłam i przejechałam kciukiem po jego szczęce.
-Wiem- wyszeptał, całując mnie jeszcze raz.
O tym marzyłam. Chciałam go znów spotkać, zobaczyć, dotknąć jego twarzy. Nacieszyć się ciepłem bijącym od jego ciała, które zawsze było dla mnie takie dobre i idealnie pasowało. Spojrzeć w jego oczy i odnaleźć to jedno miejsce, gdzie błękit przechodzi w szarość. Pocałować go pod uchem. Spleść palce i nigdy ich już nie rozłączać.
Być razem znowu.
-Kocham cię- wyznałam, przechylając lekko głowę.
-Kocham cię- odpowiedział po kilku sekundach, upewniając się wcześniej, że tym razem to nie było pożegnanie.
Och, Słońce. Jeszcze się nie żegnam.
~
Obudziło mnie mocne słońce. Podskakiwałam lekko, a kiedy otworzyłam oczy, już wiedziałam, dlaczego.
Szłam.
A właściwie to ktoś mnie niósł.
Przetarłam oczy wierzchem dłoni i spojrzałam na Nialla. Nasze oczy momentalnie się spotkały.
Uśmiechnął się do mnie, a mi prawie zrobiło się słabo, mimo że nie stałam. Odwzajemniłam jego uśmiech, a on przycisnął mnie mocniej do siebie.
-Dobrze się spało?- zapytał, poprawiając mnie w swoich ramionach.
-Najlepiej- odpowiedziałam i przechyliłam głowę, zerkając w jego oczy. Nic więcej nie mówił przez następne kilka minut. Nie potrzebowaliśmy słów.
Jednak gdy minęło pół godziny, ja musiałam wiedzieć, gdzie jesteśmy.
-Idziemy do domu- odpowiedział spokojnie i spojrzał na mnie- Ktoś na ciebie czeka.
W tym momencie uświadomiłam sobie, że przez cholernie długi czas nie widziałam się z Zaynem. Zaczynałam też tęsknić za Harrym i Eleanor. I studiami. Za całym swoim dawnym życiem.
-Ile czasu minęło?- zapytałam, marszcząc brwi.
-Niedużo- odpowiedział spokojnie- Nikogo nie powinna zaniepokoić twoja nieobecność- zapewnił mnie i posłał mi delikatny uśmiech.
Położyłam dłoń na jego szyi i przyciągnęłam go do siebie, łącząc nasze usta. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy, przytulając go mocno do siebie. Zawijałam na palcu włosy, które lekko kręciły mu się na karku i po chwili nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Odsunęłam się i przygryzłam wargę, spoglądając w jego oczy.
-Nie mogłam się powstrzymać- wyznałam po chwili i oboje się roześmialiśmy.
-Tęskniłem- szepnął i usiadł na ziemi pod drzewem, sadzając mnie na swoich kolanach.
-Już nie musisz- odparłam równie cicho, przechylając głowę.
Musieliśmy odpocząć. Od hałasu, śmierci i tajemnic.
-Wiesz, ten Brandon nie był człowiekiem.
Zamarłam, kiedy o nim wspomniał. Wszystko się we mnie napięło, a lekki ból w plecach od razu powrócił. Przełknęłam ślinę, kiedy uderzyły we mnie bolesne wspomnienia.
-A czym?
-Nie wiem- wzruszył ramionami i pocałował mnie jeszcze raz- Ale widziałem, jak zmieniał się w człowieka z koguta.
~
Do Nieba dotarliśmy kilka dni później. Mogłam już chodzić i rozglądałam się dookoła, cały czas się uśmiechając. Niall splótł nasze palce, jego ciepła dłoń objęła moją i zaczęła ją ogrzewać. Dzięki temu wiedziałam, że już więcej nie pozwoli mnie skrzywdzić. Od teraz mogę czuć się bezpiecznie.
Całował mnie przez cały czas. Całował moje policzki, skronie, szyję i usta. Czoło. Ręce. Ramiona. Jakby nie mógł się mną nacieszyć.
-Kiedy zobaczymy Eleanor i Harry'ego?- zapytałam podekscytowanym głosem, a on ścisnął moją dłoń.
-Chcę, żebyś najpierw spotkała się z kimś innym.
Zmarszczyłam brwi i się zatrzymałam, ciągnąc go delikatnie za rękę.
-Z kim?
Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi i dalej prowadził mnie nieznaną mi drogą. Przeszliśmy przez cały park, trzymając się blisko siebie i zerkając na siebie okazjonalnie. W końcu dotarliśmy pod jakiś dom, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Nie byliśmy w tej części Nieba. Pogłaskał moje palce i wszedł na werandę, pukając trzy razy do drzwi.
Otworzyła młoda kobieta, była mi dziwnie znajoma. Patrzyłam na nią przez kilka pierwszych sekund, a po chwili łzy zaczęły spływać w dół moich policzków.
-Słoneczko?- zapytała cicho, kładąc dłoń na ustach.
-Mama?
~
Obudziło mnie mocne słońce. Podskakiwałam lekko, a kiedy otworzyłam oczy, już wiedziałam, dlaczego.
Szłam.
A właściwie to ktoś mnie niósł.
Przetarłam oczy wierzchem dłoni i spojrzałam na Nialla. Nasze oczy momentalnie się spotkały.
Uśmiechnął się do mnie, a mi prawie zrobiło się słabo, mimo że nie stałam. Odwzajemniłam jego uśmiech, a on przycisnął mnie mocniej do siebie.
-Dobrze się spało?- zapytał, poprawiając mnie w swoich ramionach.
-Najlepiej- odpowiedziałam i przechyliłam głowę, zerkając w jego oczy. Nic więcej nie mówił przez następne kilka minut. Nie potrzebowaliśmy słów.
Jednak gdy minęło pół godziny, ja musiałam wiedzieć, gdzie jesteśmy.
-Idziemy do domu- odpowiedział spokojnie i spojrzał na mnie- Ktoś na ciebie czeka.
W tym momencie uświadomiłam sobie, że przez cholernie długi czas nie widziałam się z Zaynem. Zaczynałam też tęsknić za Harrym i Eleanor. I studiami. Za całym swoim dawnym życiem.
-Ile czasu minęło?- zapytałam, marszcząc brwi.
-Niedużo- odpowiedział spokojnie- Nikogo nie powinna zaniepokoić twoja nieobecność- zapewnił mnie i posłał mi delikatny uśmiech.
Położyłam dłoń na jego szyi i przyciągnęłam go do siebie, łącząc nasze usta. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy, przytulając go mocno do siebie. Zawijałam na palcu włosy, które lekko kręciły mu się na karku i po chwili nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Odsunęłam się i przygryzłam wargę, spoglądając w jego oczy.
-Nie mogłam się powstrzymać- wyznałam po chwili i oboje się roześmialiśmy.
-Tęskniłem- szepnął i usiadł na ziemi pod drzewem, sadzając mnie na swoich kolanach.
-Już nie musisz- odparłam równie cicho, przechylając głowę.
Musieliśmy odpocząć. Od hałasu, śmierci i tajemnic.
-Wiesz, ten Brandon nie był człowiekiem.
Zamarłam, kiedy o nim wspomniał. Wszystko się we mnie napięło, a lekki ból w plecach od razu powrócił. Przełknęłam ślinę, kiedy uderzyły we mnie bolesne wspomnienia.
-A czym?
-Nie wiem- wzruszył ramionami i pocałował mnie jeszcze raz- Ale widziałem, jak zmieniał się w człowieka z koguta.
~
Do Nieba dotarliśmy kilka dni później. Mogłam już chodzić i rozglądałam się dookoła, cały czas się uśmiechając. Niall splótł nasze palce, jego ciepła dłoń objęła moją i zaczęła ją ogrzewać. Dzięki temu wiedziałam, że już więcej nie pozwoli mnie skrzywdzić. Od teraz mogę czuć się bezpiecznie.
Całował mnie przez cały czas. Całował moje policzki, skronie, szyję i usta. Czoło. Ręce. Ramiona. Jakby nie mógł się mną nacieszyć.
-Kiedy zobaczymy Eleanor i Harry'ego?- zapytałam podekscytowanym głosem, a on ścisnął moją dłoń.
-Chcę, żebyś najpierw spotkała się z kimś innym.
Zmarszczyłam brwi i się zatrzymałam, ciągnąc go delikatnie za rękę.
-Z kim?
Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi i dalej prowadził mnie nieznaną mi drogą. Przeszliśmy przez cały park, trzymając się blisko siebie i zerkając na siebie okazjonalnie. W końcu dotarliśmy pod jakiś dom, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Nie byliśmy w tej części Nieba. Pogłaskał moje palce i wszedł na werandę, pukając trzy razy do drzwi.
Otworzyła młoda kobieta, była mi dziwnie znajoma. Patrzyłam na nią przez kilka pierwszych sekund, a po chwili łzy zaczęły spływać w dół moich policzków.
-Słoneczko?- zapytała cicho, kładąc dłoń na ustach.
-Mama?
~*~
Szkoła wymaga ode mnie za dużo, hehe.
wtorek, 7 października 2014
Rozdział 6. { Kto? }
Niall's POV
Spojrzałem z wahaniem na Harry'ego. Nie wyglądał na przekonanego, odwzajemnił moje spojrzenie i wzruszył ramionami. Eleanor wpatrywała się z uporem w drzwi, jakby czegoś w nich szukała.
-Nie ma klamki- oświadczyła w końcu, po kilku sekundach milczenia. Zmarszczyłem brwi i przeniosłem wzrok z powrotem na wejście.
-Cholera, faktycznie- mruknął Harry i podszedł bliżej, przyglądając się im z bliska. Śmiesznie wyglądał z tym swoim skupieniem na twarzy.
-Ale jest kołatka- zauważyłem i wskazałem na nią palcem. Dopiero wtedy zwrócili na nią uwagę, a chłopak odwrócił się w moją stronę.
-To co, zapukać?- upewnił się i uniósł brew.
-Chyba nie mamy innego wyboru- westchnąłem i podszedłem, podnosząc kołatkę i uderzając nią kilka razy o drzwi.
Rozległo się echo, ale nie było normalne. Uderzenia powtarzały się rytmicznie kilkanaście razy w różnych odstępach czasu i stawały się coraz głośniejsze. Eleanor złapała moje ramię, była przestraszona. "Echo" nie brzmiało już dłużej jak echo, bardziej niczym... kroki. Odsunąłem się i osłoniłem dziewczynę swoim ciałem, a po chwili rozbłysk światła i przeraźliwy dźwięk sprawił, że wszyscy upadliśmy i zasłoniliśmy uszy. Eleanor i Harry chyba nie zrobili tego na czas, bo leżeli z zaciśniętymi powiekami i nie wyglądali najlepiej.
Mi się udało. Zobaczyłem otwarte drzwi i rzuciłem się do nich, próbując się przecisnąć i czując, jak miażdżą mi żebra. Krzyknąłem z bólu i ostatecznie się przedarłem, zerkając jeszcze raz w tył. Miałem nadzieję zobaczyć ich i upewnić się, że wszystko z nimi w porządku, ale drzwi były już zamknięte, a kołatka zniknęła.
Jednak coś udało mi się zobaczyć. Wciąż byłem oślepiony i plamy migotały mi przed oczami, ale jestem prawie pewien, że to była czyjaś noga.
~
Diana's POV
Szłam polną drogą z Evą u boku. Czułam się silna, prawie jak wojowniczka.
Uzbroiła mnie w łuk i strzały. Przy biodrze wisiał mi miecz, był ciężki, ale mogłam się do niego przyzwyczaić.
Przeszłam też szybki kurs strzelania z łuku, a czarownica oświadczyła mi, że mam talent i nie muszę dużo ćwiczyć. Trafiałam prawie do celu, a kilkanaście strzałów podobno wystarczyło, żeby obezwładnić smoka i przebić go mieczem.
Odetchnęłam i posłałam jej delikatny uśmiech. Odwzajemniła go i złapała moją dłoń, ściskając ją lekko.
-Jesteś silna- powiedziała tylko i poczekała, aż pokiwam głową. Po chwili znów szłyśmy drogą.
Nie mogłyśmy poruszać się zbyt szybko, żeby marsz mnie nie zmęczył. Miałam dodatkowe obciążenie w postaci prowizorycznej zbroi okrywającej jedynie moją klatkę piersiową i tarczy, którą aktualnie niosła Eva, żeby choć trochę mnie odciążyć. Może i zadzierała z czarną magią, ale miała dobre serce.
Byłam przepełniona odwagą. Nie bałam się, bo wiedziałam, że jeśli wygram, to znowu go zobaczę.
Znowu go dotknę.
Znowu go pocałuję.
Ta myśl mnie napędzała. Żyłam dla tego, żyłam dla tej nadziei, bo tylko ona mi pozostała. Zacisnęłam dłoń mocniej na łuku i zacisnęłam zęby.
To już niedługo, kochanie. Idę do ciebie.
~
Po kilku godzinach marszu i odpoczywania, dotarłyśmy do niedużej jaskini. Spojrzałam na Evę, która pokiwała głową i zachęciła mnie, żebym weszła do środka za nią. Z lekkim wahaniem wkroczyłam do niej i rozejrzałam się po wilgotnych ścianach. To tu ma się zmieścić smok? To czym on jest, zarodkiem?
Machnęła ręką i zapaliła pochodnię, zabierając ją ze sobą. Starałam się zapamiętać dużo szczegółów, na wypadek jeśli musiałabym uciekać, a gdzieś dalej będą rozwidlenia.
W końcu odwróciła się przodem do mnie i spojrzała na mnie smutno.
-Dalej musisz iść sama. Prosta droga. Drzwi trzysta. Trzymaj mocno tarczę- powiedziała i przechyliła głowę.
Przełknęłam ślinę. Odwaga zaczęła powoli ze mnie ulatywać.
-Naprawdę muszę?- upewniłam się- Nie możesz iść ze mną jeszcze kawałeczek?
-Nie- odpowiedziała, wręczając mi tarczę i umieszczając pochodnię na ścianie- Czarownice nie mają tam wstępu- stwierdziła i westchnęła cicho.
-Dobrze- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko- Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś.
Wspięła się na palce i pocałowała moje czoło. Poczułam się przez chwilę, jakby była moją mamą.
-Diana. Wojowniczka- przypomniała mi i rozpłynęła się w powietrzu.
Okej, więc teraz spokojnie. Idziesz sama, wbijesz miecz w smoka, jakoś dasz radę.
~
Jaskinia poszerzała się coraz bardziej, im dalej szłam. Nie było tam żadnych skrętów czy odnóg, więc w razie ucieczki nie musiałam dużo myśleć. Byle się nie potknąć, to klucz do sukcesu.
Zobaczyłam daleko przed sobą ścianę i drzwi. Podeszłam bliżej i stanęłam przy zwężeniu ścian. To miejsce przypominało mi trochę salę gimnastyczną, były tylko te jedne drzwi i dużo, dużo miejsca. Po kilkudziesięciu sekundach usłyszałam ciężkie kroki po lewej stronie głowy. Zaczęłam szybko oddychać i poczułam, że miękną mi nogi. A więc to on. Idzie.
Pojawił się przede mną i podniosłam głowę, odważnie na niego patrząc z dołu. Pochylił łeb i zajrzał mi prosto w oczy, niemal dotykając swoją skórą mojej. Stałam jak sparaliżowana, nie mogłam nic zrobić. Na chwilę wstrzymałam oddech.
Po chwili się odsunął i ze zdziwieniem stwierdziłam, że mi się kłania. Zmarszczyłam brwi i zobaczyłam, że się powoli podnosi. Wpatrywał się we mnie, cierpliwie czekając na to samo. Ukłoniłam się i przesunęłam tarczę przed siebie. Zawiesiłam ją na ramieniu tak, żebym mogła strzelić z łuku i sięgnęłam ręką do kołczanu.
Walka się zaczęła.
Pierwsza strzała trafiła w jego brzuch. Zawył głośno i się podniósł, próbując uderzyć mnie głową. W porę odskoczyłam i podniosłam się na nogi, celując w niego po raz kolejny.
Strzelanie w praktyce było o wiele trudniejsze niż strzelanie na ćwiczeniach, ale chyba dawałam jakoś radę.
Kilka minut później byłam wykończona. Nie miałam już strzał, więc wyjęłam miecz i złapałam tarczę pewniej. Dyszałam ciężko, opadałam z sił, ale musiałam to dokończyć. Zabić go.
Jęknęłam z bólu, czując jak jego ostre pazury rozcinają moją łydkę. Nie zdążyłam się zasłonić.
Upadłam na kolana i pomyślałam, że to już koniec, czując zapach dymu. Zaraz wystrzeli we mnie kulę ognia i zginę w męczarniach, a wszyscy o mnie zapomną.
W ostatniej chwili poczułam, że miecz z mojej ręki zostaje wyrwany. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, że ktoś wbija ostrze w głowę smoka. O mój Boże.
-Co ty tu robisz?- zapytałam, podnosząc się szybko z ziemi. Świat wirował mi przed oczami.
-Ratuję cię- odpowiedział i uśmiechnął się lekko, co od razu odwzajemniłam. Smok leżał nieżywy na ziemi, a ja nawet nie musiałam używać zaklęcia, którego nauczyła mnie Eva.
-Dziękuję- wydyszałam i poczułam, że obejmuje mnie lekko ramieniem, w której trzymał miecz. Zmarszczyłam brwi. Dziwnie na mnie patrzył. Zaczął się pochylać, ale ja od razu go odsunęłam.
-Co ty wyprawiasz?- zapytałam, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Poczułam, że ostrze dotyka moich pleców.
-Przepraszam- wyszeptał i rozdarł mieczem materiał mojej sukienki na plecach.
-Brandon, o co chodzi?- sapnęłam, przerażona.
-Diana!- usłyszałam czyjś krzyk i odwróciłam głowę, odnajdując wzrokiem Nialla.
Wtedy poczułam ostrze wbijające mi się w skórę i krzyknęłam głośno.
To się nie dzieje.
Spojrzałem z wahaniem na Harry'ego. Nie wyglądał na przekonanego, odwzajemnił moje spojrzenie i wzruszył ramionami. Eleanor wpatrywała się z uporem w drzwi, jakby czegoś w nich szukała.
-Nie ma klamki- oświadczyła w końcu, po kilku sekundach milczenia. Zmarszczyłem brwi i przeniosłem wzrok z powrotem na wejście.
-Cholera, faktycznie- mruknął Harry i podszedł bliżej, przyglądając się im z bliska. Śmiesznie wyglądał z tym swoim skupieniem na twarzy.
-Ale jest kołatka- zauważyłem i wskazałem na nią palcem. Dopiero wtedy zwrócili na nią uwagę, a chłopak odwrócił się w moją stronę.
-To co, zapukać?- upewnił się i uniósł brew.
-Chyba nie mamy innego wyboru- westchnąłem i podszedłem, podnosząc kołatkę i uderzając nią kilka razy o drzwi.
Rozległo się echo, ale nie było normalne. Uderzenia powtarzały się rytmicznie kilkanaście razy w różnych odstępach czasu i stawały się coraz głośniejsze. Eleanor złapała moje ramię, była przestraszona. "Echo" nie brzmiało już dłużej jak echo, bardziej niczym... kroki. Odsunąłem się i osłoniłem dziewczynę swoim ciałem, a po chwili rozbłysk światła i przeraźliwy dźwięk sprawił, że wszyscy upadliśmy i zasłoniliśmy uszy. Eleanor i Harry chyba nie zrobili tego na czas, bo leżeli z zaciśniętymi powiekami i nie wyglądali najlepiej.
Mi się udało. Zobaczyłem otwarte drzwi i rzuciłem się do nich, próbując się przecisnąć i czując, jak miażdżą mi żebra. Krzyknąłem z bólu i ostatecznie się przedarłem, zerkając jeszcze raz w tył. Miałem nadzieję zobaczyć ich i upewnić się, że wszystko z nimi w porządku, ale drzwi były już zamknięte, a kołatka zniknęła.
Jednak coś udało mi się zobaczyć. Wciąż byłem oślepiony i plamy migotały mi przed oczami, ale jestem prawie pewien, że to była czyjaś noga.
~
Diana's POV
Szłam polną drogą z Evą u boku. Czułam się silna, prawie jak wojowniczka.
Uzbroiła mnie w łuk i strzały. Przy biodrze wisiał mi miecz, był ciężki, ale mogłam się do niego przyzwyczaić.
Przeszłam też szybki kurs strzelania z łuku, a czarownica oświadczyła mi, że mam talent i nie muszę dużo ćwiczyć. Trafiałam prawie do celu, a kilkanaście strzałów podobno wystarczyło, żeby obezwładnić smoka i przebić go mieczem.
Odetchnęłam i posłałam jej delikatny uśmiech. Odwzajemniła go i złapała moją dłoń, ściskając ją lekko.
-Jesteś silna- powiedziała tylko i poczekała, aż pokiwam głową. Po chwili znów szłyśmy drogą.
Nie mogłyśmy poruszać się zbyt szybko, żeby marsz mnie nie zmęczył. Miałam dodatkowe obciążenie w postaci prowizorycznej zbroi okrywającej jedynie moją klatkę piersiową i tarczy, którą aktualnie niosła Eva, żeby choć trochę mnie odciążyć. Może i zadzierała z czarną magią, ale miała dobre serce.
Byłam przepełniona odwagą. Nie bałam się, bo wiedziałam, że jeśli wygram, to znowu go zobaczę.
Znowu go dotknę.
Znowu go pocałuję.
Ta myśl mnie napędzała. Żyłam dla tego, żyłam dla tej nadziei, bo tylko ona mi pozostała. Zacisnęłam dłoń mocniej na łuku i zacisnęłam zęby.
To już niedługo, kochanie. Idę do ciebie.
~
Po kilku godzinach marszu i odpoczywania, dotarłyśmy do niedużej jaskini. Spojrzałam na Evę, która pokiwała głową i zachęciła mnie, żebym weszła do środka za nią. Z lekkim wahaniem wkroczyłam do niej i rozejrzałam się po wilgotnych ścianach. To tu ma się zmieścić smok? To czym on jest, zarodkiem?
Machnęła ręką i zapaliła pochodnię, zabierając ją ze sobą. Starałam się zapamiętać dużo szczegółów, na wypadek jeśli musiałabym uciekać, a gdzieś dalej będą rozwidlenia.
W końcu odwróciła się przodem do mnie i spojrzała na mnie smutno.
-Dalej musisz iść sama. Prosta droga. Drzwi trzysta. Trzymaj mocno tarczę- powiedziała i przechyliła głowę.
Przełknęłam ślinę. Odwaga zaczęła powoli ze mnie ulatywać.
-Naprawdę muszę?- upewniłam się- Nie możesz iść ze mną jeszcze kawałeczek?
-Nie- odpowiedziała, wręczając mi tarczę i umieszczając pochodnię na ścianie- Czarownice nie mają tam wstępu- stwierdziła i westchnęła cicho.
-Dobrze- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko- Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś.
Wspięła się na palce i pocałowała moje czoło. Poczułam się przez chwilę, jakby była moją mamą.
-Diana. Wojowniczka- przypomniała mi i rozpłynęła się w powietrzu.
Okej, więc teraz spokojnie. Idziesz sama, wbijesz miecz w smoka, jakoś dasz radę.
~
Jaskinia poszerzała się coraz bardziej, im dalej szłam. Nie było tam żadnych skrętów czy odnóg, więc w razie ucieczki nie musiałam dużo myśleć. Byle się nie potknąć, to klucz do sukcesu.
Zobaczyłam daleko przed sobą ścianę i drzwi. Podeszłam bliżej i stanęłam przy zwężeniu ścian. To miejsce przypominało mi trochę salę gimnastyczną, były tylko te jedne drzwi i dużo, dużo miejsca. Po kilkudziesięciu sekundach usłyszałam ciężkie kroki po lewej stronie głowy. Zaczęłam szybko oddychać i poczułam, że miękną mi nogi. A więc to on. Idzie.
Pojawił się przede mną i podniosłam głowę, odważnie na niego patrząc z dołu. Pochylił łeb i zajrzał mi prosto w oczy, niemal dotykając swoją skórą mojej. Stałam jak sparaliżowana, nie mogłam nic zrobić. Na chwilę wstrzymałam oddech.
Po chwili się odsunął i ze zdziwieniem stwierdziłam, że mi się kłania. Zmarszczyłam brwi i zobaczyłam, że się powoli podnosi. Wpatrywał się we mnie, cierpliwie czekając na to samo. Ukłoniłam się i przesunęłam tarczę przed siebie. Zawiesiłam ją na ramieniu tak, żebym mogła strzelić z łuku i sięgnęłam ręką do kołczanu.
Walka się zaczęła.
Pierwsza strzała trafiła w jego brzuch. Zawył głośno i się podniósł, próbując uderzyć mnie głową. W porę odskoczyłam i podniosłam się na nogi, celując w niego po raz kolejny.
Strzelanie w praktyce było o wiele trudniejsze niż strzelanie na ćwiczeniach, ale chyba dawałam jakoś radę.
Kilka minut później byłam wykończona. Nie miałam już strzał, więc wyjęłam miecz i złapałam tarczę pewniej. Dyszałam ciężko, opadałam z sił, ale musiałam to dokończyć. Zabić go.
Jęknęłam z bólu, czując jak jego ostre pazury rozcinają moją łydkę. Nie zdążyłam się zasłonić.
Upadłam na kolana i pomyślałam, że to już koniec, czując zapach dymu. Zaraz wystrzeli we mnie kulę ognia i zginę w męczarniach, a wszyscy o mnie zapomną.
W ostatniej chwili poczułam, że miecz z mojej ręki zostaje wyrwany. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, że ktoś wbija ostrze w głowę smoka. O mój Boże.
-Co ty tu robisz?- zapytałam, podnosząc się szybko z ziemi. Świat wirował mi przed oczami.
-Ratuję cię- odpowiedział i uśmiechnął się lekko, co od razu odwzajemniłam. Smok leżał nieżywy na ziemi, a ja nawet nie musiałam używać zaklęcia, którego nauczyła mnie Eva.
-Dziękuję- wydyszałam i poczułam, że obejmuje mnie lekko ramieniem, w której trzymał miecz. Zmarszczyłam brwi. Dziwnie na mnie patrzył. Zaczął się pochylać, ale ja od razu go odsunęłam.
-Co ty wyprawiasz?- zapytałam, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Poczułam, że ostrze dotyka moich pleców.
-Przepraszam- wyszeptał i rozdarł mieczem materiał mojej sukienki na plecach.
-Brandon, o co chodzi?- sapnęłam, przerażona.
-Diana!- usłyszałam czyjś krzyk i odwróciłam głowę, odnajdując wzrokiem Nialla.
Wtedy poczułam ostrze wbijające mi się w skórę i krzyknęłam głośno.
To się nie dzieje.
~*~
Hej kochani!
Co u Was?
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale jakoś wszystko mi się na głowę zwaliło.
Eh.
Podoba Wam się? Co myślicie? ♥♥♥
ponownie proszę o zgłaszanie mi jakichkolwiek błędów! :D
Nat Xx.
Subskrybuj:
Posty (Atom)