poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 8. { Idealnie zniszczenie chwili }

Diana's POV

W ciągu tych kilku godzin naprawdę dużo płakałam. Nie potrafiliśmy się sobą nacieszyć, ja, mama i tata mieliśmy sobie zbyt wiele do powiedzenia. Mówiłam im o całym swoim życiu, o marzeniach, o nowych przyjaźniach, Zaynie i Bonnie. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Twarz zaczynała mnie już boleć.
Oni też płakali. Tęsknili i żałowali, że nie mogli być przy mnie w tych wszystkich chwilach. Chcieli zobaczyć Zayna. Chcieli zostać przy nas i patrzeć, jak układamy sobie życie.
Obiecałam ich, że będę ich odwiedzać, kiedy tylko będę mogła. I że przyniosę im zdjęcie Zayna w ramce. Mama powiedziała, że ma dla niego honorowe miejsce.
W końcu musieliśmy się zbierać. Pożegnanie było długie, chociaż wiedzieliśmy, że jest ono tymczasowe. Ściskałam mamę kurczowo i nareszcie miałam szansę znowu poczuć jej perfumy, których zapachu już dawno zapomniałam. Dłonie taty wciąż były tak samo chropowate i nieprzyjemne, ale właśnie z tym średnio komfortowym dotykiem jego palców czułam się bezpieczna i kochana.
Wyszliśmy za próg, a moje buty stukały w brązowe deski werandy. Niall złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, całując mnie w czoło.
-Jestem ci niesamowicie wdzięczna- westchnęłam, głaszcząc jego plecy. Poczułam, że uśmiecha się przy mojej skórze.- Blizny się zagoiły?- zapytałam i sięgnęłam dłonią pod jego koszulkę. Zmarszczyłam brwi, kiedy nie poczułam żadnej wypukłości.- Hej, co się...
-Odzyskałem je- oświadczył i rozwinął skrzydła. Moje oczy zaszkliły się, gdy jego tęczówki stały się czarne.
-O mój Boże...- zakryłam usta ręką. Poczułam łzę spływającą po moim policzku, kiedy znów zaczęłam szeroko się uśmiechać- Ja... Ja nie wiem co powiedzieć, Jezu, to fantastycznie!- zaśmiałam się, obejmując go rękoma w szyi. Podniósł mnie i okręcił dookoła.
Chciałam, żeby zawsze już tak było. Żeby nic już więcej nam się nie stało, żebyśmy już zawsze byli ze sobą. Żebym zastanawiała się, co zrobić na obiad, a nie czy przeżyję dzisiaj. Chciałam być beztroska.
-Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mocno cię kocham- powiedział, przechylając głowę. Spojrzałam w jego oczy i poprosiłam cicho, żeby zwinął skrzydła. Potrzebowałam zobaczyć ich prawdziwy kolor.
-Zawsze. I na zawsze- szepnęłam, dotykając palcem jego ust. Zamknął oczy i westchnął, przysuwając się bliżej do niego.
-Potrzebuję cię- dodał po chwili.- Potrzebuję cię, żeby nie zwariować.

~

Wybraliśmy się na długi spacer. Cały czas patrzyłam z dołu na jego zarumienione od śmiechu policzki i zmarszczki, które robiły mu się przy oczach, gdy się śmiał. Żałowałam, że nie mam ze sobą aparatu. Zamiast tego robiłam zdjęcia w pamięci, mając nadzieję, że nigdy nie zbledną.
-Bałam się- przyznałam nagle, zatrzymując go w pół kroku- Że już nie dostanę szansy, żeby znowu się do ciebie uśmiechnąć.
-Dostałaś ją- odparł i ścisnął moją rękę- I masz ich jeszcze miliony- zrobił pauzę- Ktoś koniecznie chciałby cię zobaczyć.
Godzinę później byliśmy przed domem Eleanor.

~

Powitania były długie i wzruszające. Stanęłam przed dziewczyną, kiedy wreszcie pozwoliła mi wstać z kanapy. Wyprosiła Nialla, a on tylko wstał i wyszedł do kuchni.
Z szerokim uśmiechem podeszła do szafy i zaczęła w niej grzebać, po chwili odwracając się do mnie przodem.
-Gotowa?- zapytała, wyraźnie podekscytowana.
-Na co?- zapytałam ze zdezorientowaniem. Nie odpowiedziała, tylko wyjęła jeden wieszak i pokazała mi go.
Usta mimowolnie mi się rozchyliły. Widok przede mną był niesamowity. Zaśmiała się cicho na widok mojej miny.
Materiał sięgał ziemi. Całą długość sukienki pokrywały maleńkie diamenciki błyszczące w promieniach słońca, a w pasie była ściągnięta. Podeszłam bliżej i dotknęłam delikatnie rękawa sukienki. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpadnie. Wyglądała niesamowicie misternie.
-Wow...- było jedynym, co byłam w stanie powiedzieć.
-Przymierzysz?- zapytała z nadzieją w głosie.
-Jasne- uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam rozbierać, żeby móc ją na siebie wsunąć jak najszybciej. Pomogła mi ją zapiąć na plecach. Do tego miałam buty na obcasie, ale tym razem ich nie przymierzyłam.
Odwróciłam się przodem do lustra. Prawie nie poznawałam siebie. Nie miałam makijażu, a włosy pojaśniały mi od słońca, na którym ćwiczyłam ciosy. Schudłam. Miałam wyraźniejsze kości policzkowe.
-Będziesz najpiękniejszą panną młodą- szepnęła mi do ucha, a ja poczułam, że znowu się wzruszam.- Hej, tylko nie płacz. Ciesz się. Wychodzisz za mąż.
-Cieszę się- powiedziałam z szerokim uśmiechem, odwracając się przodem do niej- Dziękuję ci.
-Nie ma sprawy- wzruszyła ramionami i pogłaskała moją rękę.

~

Wieczorem nareszcie mieliśmy czas tylko dla siebie. Niall pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju i uśmiechał się do mnie cały czas, trzymając mnie blisko siebie.
-Boli?- zapytał, przebiegając ręką po moich plecach. Przełknęłam ślinę i pokręciłam głową, obejmując go za szyję. Każda chwila wydawała mi się ważna i nie chciałam stracić już żadnej.
Chłonęłam jego piękno. Kilka piegów na jego nosie. Jedno niesforne pasmo włosów, które zawsze wysuwało mu się z niemal idealnie ułożonego quiffa. Uśmiechnęłam się czule i poprawiłam je, umieszczając je w odpowiednim miejscu. Pocałował moją dłoń i zamknął oczy, chowając twarz w mojej szyi.
Złapał mnie w talii i zaczął nami delikatnie poruszać. Postawił mnie na swoich palcach. Tańczyliśmy do rytmu nieistniejącej muzyki, którą potrafiliśmy usłyszeć tylko my. Nikt inny. Byliśmy tylko my. Kochałam tę chwilę. Z perspektywy czasu stwierdziłam, że te kilka minut było moimi ulubionymi w całym życiu. Nigdy nie byłam szczęśliwsza, nawet na własnym ślubie. Tutaj byliśmy sami.
Pocałował moją szczękę. Westchnęłam, wsuwając palce w jego włosy. Odsunął się i spojrzał na mnie, jego wzrok błąkał się gdzieś pod moim nosem. Przygryzłam wargę i usłyszałam jego cichy jęk. Sekundę później już mnie całował. Zadarłam głowę, żeby było nam wygodniej.
-Kocham cię- powiedział, na co odpowiedziałam tym samym- Diana?
-Tak?- zapytałam, głaszcząc jego policzek.
-Obiecaj mnie, że nigdy mnie nie opuścisz.
-Niall?- szepnęłam w jego usta.
-Tak?
-Przysięgam- odpowiedziałam cicho, przyciągając go do siebie ponownie. Uśmiechnął się lekko, a ja to odwzajemniłam. Oblizałam usta, tym samym przebiegając językiem po jego dolnej wardze.- Och, mam jeszcze jedną sprawę.
-Słucham cię.
-Nie chcę psuć tego romantycznego nastroju...- zaczęłam, bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli- Ale wyglądasz nieprzyzwoicie dobrze w tym kolorze, a ja mam ochotę na seks.
Zaśmiał się szczerze i pokręcił głową, ciągnąc mnie do łóżka.
-Czego tylko zapragniesz.

~*~

Hehe, ale Was zrobiłam. Jestem straszna, wiem. hehe. 
Sprawa z komputerem się przedłużyła, dlatego jest tak późno. Przepraszam.
Miłego tygodnia! Xx.

4 komentarze:

  1. ooo soł kjut *O*
    hehe nareszcie TO zrobili xD

    Nie musisz przepraszać.Każdemu się kiedyś coś zepsuło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łoł rozdział zajebisty! :D mam nadzieję że szybko dodasz następny . Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak tak można ;___; zrobić w bambuko D:

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś cudem zapomniałam skomentować :o
    Ale wiedz, że jestem, znajdę Cię i zabije! JAK MOGŁAŚ?! CO JA CI ZROBIŁAM?!
    No dobra, żartuje... (a może nie :D)
    Epicki koniec, hah ♥ Ale możesz dać ciąg dalszy w następnym rozdziale, nie obrażę się :3
    Powodzenia i weny ♥

    OdpowiedzUsuń